Luksusowy „autobus”. Recenzja Mercedesa klasy V

Tegoroczne wakacje zakończyłem wyprawą do Włoch, w której towarzyszył mi Mercedes klasy V. W ciągu dziewięciu dni za kierownicą przepastnego vana z gwiazdą w logo pokonałem ponad cztery tysiące kilometrów. Wnioski? Mimo kilku drobnych wad, życzyłbym sobie, żeby ten pojazd na stałe zagościł w moim garażu...

Fot. Maciej Woldan

Na rynku mamy coraz więcej dużych SUV-ów, które oferują trzeci rząd siedzeń, umożliwiający podróżowanie nawet w siedem osób. W praktyce jednak dwa siedziska umieszczone „w bagażniku” są zwykle bardzo ciasne i raczej należy traktować je jako awaryjne, wyłącznie na krótkie dystanse. Ponadto na rzecz dodatkowych foteli tracimy przestrzeń bagażową. Zamiast kufra na walizki zostaje niewielki schowek. Alternatywą może być zamontowanie tzw. trumny na dachu, co jednak wiąże się z pewnymi niedogodnościami (np. utrudnione układanie bagaży oraz brak możliwości pozostawienia auta na parkingach podziemnych).

Zupełnie inna historia to wszelkiej maści vany, wznoszące długie podróże na o wiele bardziej komfortowy poziom. Z istnym symbolem tego typu aut, czyli Volkswagenem Multivanem poprzedniej generacji, mam wyłącznie dobre wspomnienia. Kilka lat temu, po wyprawie do Chorwacji, określiłem go „moim ulubionym Volkswagenem”. Do dziś nie zmieniłem zdania i żaden inny pojazd rodem z Wolfsburga tak mocno nie przypadł mi do gustu jak Multivan 6.1. Z jego następcą włącznie, który zatracił trochę charakteru, ale – co gorsza – nie oferuje już mocnego diesla pod maską, a więc jednostki napędowej idealnie pasującej do tego typu aut. Jednym z najpoważniejszych rywali Multivana jest Mercedes klasy V, czyli podobny konstrukcyjnie wóz o bardziej luksusowym sznycie.

Byłem bardzo ciekawy, jak wypadnie na tle Volkswagena. Do dyspozycji miałem tzw. długą wersję nadwozia (ponad 5,1 metra). Mercedes oferuje także krótszą i jeszcze dłuższą odmianę, lecz ta ze środka stawki wydaje się optymalna. Przestrzeni nie brakuje, a manewrowanie nawet w bardzo ciasnych okolicznościach – o czym przekonałem się we włoskich miasteczkach – jest względnie łatwe do opanowania. W kabinie zastałem sześć niezależnych skórzanych foteli. Po dwa z przodu, na środku i z tyłu. Okazały się wygodne, lecz do komfortu znanego z flagowej limuzyny Mercedesa klasy S trochę zabrakło. Wspominam o tym dlatego, że wielokrotnie słyszałem stwierdzenia, jakoby klasa V była pełnoprawną limuzyną, tylko opakowaną w nadwozie vana.

To nadużycie, bo pomimo zastosowania wysokiej klasy materiałów wykończeniowych (skóra, drewno, miękkie plastiki) czuć i słychać chociażby po gorszym wyciszeniu kabiny, że mamy do czynienia z pojazdem o zupełnie innym charakterze. Czy to wada? Absolutnie, taka po prostu jest natura vanów. A klasa V wśród nich śmiało może być stawiana za wzór. Nie tylko pod kątem efektownej, eleganckiej i nowoczesnej stylistyki wnętrza, ale i wygody prowadzenia. Trasa do toskańskiej wioski położonej na południe od Florencji wiodła z Łodzi do południowej granicy Polski autostradą A1, a później przez Czechy i Austrię. Zdecydowanie najgorszym fragmentem był odcinek na Górnym Śląsku, na wysokości Gliwic, gdzie wyboje i nierówności z każdym kolejnym rokiem osiągają coraz bardziej ekstremalny poziom. Jadące naprawdę leniwym tempem samochody skaczą jak piłki, a zawieszenia pojazdów poddawane są jedynej w swoim rodzaju kontroli.

Fatalna nawierzchnia wręcz woła o remont. Co ciekawe, w Czechach i Austrii nie ma już obowiązku kupowania autostradowych winiet w postaci naklejek na szyby. Wystarczy błyskawiczny zakup wirtualnych winiet przez internet. Łatwiej i prościej. Z kolei we Włoszech funkcjonują bramki, na których pobieramy papierowy bilet. Na szczęście udało się uniknąć korków przed nimi, chociaż w wakacyjnym sezonie są one częstym zjawiskiem. Autostrady w Italii są drogie, lecz patrząc na ilość długich, kilkukilometrowych tuneli, wiaduktów i mostów, da się uzasadnić te kwoty. Można też nabrać szacunku do tamtejszych inżynierów odpowiadających za tak imponujące drogi. Testowana V klasa miała 70-litrowy zbiornik paliwa, co pozwalało pokonywać solidne odcinki bez konieczności robienia częstych przystanków na tankowanie.

Kiedy prowadzę samochód na długiej trasie (ta liczyła ok. 1500 kilometrów), wyjątkowo drażnią mnie częste postoje, wybijające z rytmu. Kierowanie Mercedesem sprawiało niemałą przyjemność, czego zasługą był świetny silnik (2-litrowy, 239-konny diesel biturbo), sprzężony ze zgrabnie pracującą automatyczną skrzynią biegów. Pojazd był nad wyraz żwawy (według danych technicznych do „setki” rozpędza się w niecałe 9 sekund), a przy jeździe dynamicznej do granic obowiązujących limitów prędkości pochłaniał mniej niż 9 litrów paliwa na każde 100 km. Ceniłem sobie adaptacyjny tempomat. Mercedes z odpowiednią dynamiką zwalniał przed wolniejszymi samochodami przede mną i odpowiednio szybko nabierał zadanej prędkości, gdy droga była pusta. We Włoszech panowały upały sięgające nawet czterdziestu kresek.

Rewelacyjnym patentem okazała się umieszczona w podłokietniku mała lodówka, która błyskawicznie schładzała napoje. Gorzej spisała się wentylacja foteli. Na tle innych aut wyposażonych w podobny system miałem wrażenie, że w Mercedesie działał na pół gwizdka. Kabinę fajnie rozświetlał gigantyczny szklany dach. Jednak w przypadku mocno świecącego słońca lepiej było zakryć go materiałową, elektrycznie regulowaną roletką. Elektrycznie otwierane były także boczne, przesuwane drzwi i klapa bagażnika, do którego bez problemu udało się zapakować mnóstwo bagaży. W naszpikowanym bajerami Mercedesie zabrakło bezkluczykowego otwierania pojazdu. W nieco „staroświecki” sposób trzeba było korzystać z fizycznego pilota. Jeżdżąc po włoskich miastach i miasteczkach, gdzie, zwłaszcza w centrum, próżno szukać szerokich ulic, V klasa wcale nie okazała się autem o gabarycie trudnym do okiełznania. Jak przystało na vana, cechowała się doskonałą widocznością dzięki ogromnym szybom i dużym lusterkom. Przydatny był też rozbudowany system kamer.

W ścisłym centrum przepięknej Florencji, którą odwiedziłem kilkukrotnie, na strzeżonych parkingach panuje zasada, że kluczyki od auta przejmują tamtejsi pracownicy. W pierwszej chwili podchodziłem sceptycznie do powierzenia wartego ponad pół miliona złotych Mercedesa nieznajomemu Włochowi. Ten jednak, widząc moje wątpliwości, z uśmiechem na ustach odparł:

– Spokojnie, to nie Neapol, to nie południe, my tu nie kradniemy! Na szczęście nie kłamał… Po powrocie do kraju, gdy oddałem samochód do centrali Mercedesa, komputer pokładowy pokazał, że przejechałem nim 4200 kilometrów. Ten dystans wystarczył, żeby uznać V klasę za kapitalnego towarzysza wakacyjnej wyprawy. Jeśli chodzi o względy praktyczne, spisał się tak samo jak wspominany Multivan. Nie było się właściwie do czego przyczepić.

Jednak Mercedes wygrywa z volkswagenowskim konkurentem lepszym wyciszeniem kabiny, przyjemniejszymi materiałami wykończeniowymi i mocnym dieslem pod maską, który sprawiał, że w żadnym momencie nie czułem się zawalidrogą. Przeciwnie, komfort podróży był nie gorszy niż w wielu dużych i drogich SUV-ach.  

2023-09-08

Maciej Woldan


Wiadomości
Rada synodalna. Dostojnicy kościelni chcą zabrać ziemie, które sami sprzedali
Wojciech Barczak na podst. Justyna Burdon, „Własność” Magazyn Ekspresu Reporterów, TVP1
Powstanie rejestr psów i kotów
(KGB) na podst. Radio RMF FM
Wiatr ze Wschodu [REPORTAŻ ANGORY]
Piotr Kraska
Społeczeństwo
Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Mordercę ruszyło sumienie
Michał Fajbusiewicz
Igrzyska paraolimpijskie zaskoczyły. Tych rekordów nikt się nie spodziewał
MS © Figaro Syndication, 2024
W pojedynkę. W Polsce mamy ponad 5 milionów kawalerów
E.W. na podst.: Katarzyna Kazimierowska,. „Mężczyźni bez kobiet”. Onet.pl/Magazyn Pismo
Świat/Peryskop
Wspomnienie kambodżańskich przysmaków. Pająk w panierce i inne
Marek Brzeziński
To zszokowało Bułgarów. Maszyniści kazali pchać pasażerom pociąg
ChS na podst.: www.mediapool.bg, www.capital.bg
Agonia V Republiki. „Jestem pod czujnym okiem wszystkich Francuzów”
Leszek Turkiewicz
Bula Fidżi! Wspomnienia z rajskiej wyspy
Marcin Pawul
Hymny narodów świata: Telangana
Henryk Martenka
Lifestyle/Zdrowie
Polak w Hollywood. Angora na salonach
Plotkara
„Kocham seks i rodzinę”. 60-letni gwiazdor porno mówi o swoich marzeniach
ANS na podst.: corriere.it, vanityfair.it, lastampa.it, huffingtonpost.it, elle.com
Pedro Almodóvar i Złoty Lew. Reżyser otwarcie mówi o swoich poglądach
ANS na podst.: ilfattoquotidiano.it, repubblica.it, comingsoon.it, bresciamusei.com, corriere.it
Szaleństwo luksusowego wynajmu. Personel musi spełniać każdą zachciankę
MS, JORGE CARASSO MATHILDE VISSEYRIAS © Figaro Syndication 2024
Elita zaczęła oszczędzać? Luksusowe sklepy świecą pustkami
PKU, GUSTAV THEILE PHILIP PLICKERT © FAZ 2024
Angorka