Co oczywiste, nie tylko zdrowie publiczne ma on ratować, lecz przede wszystkim zdrowie polityczne. To będzie próba reanimacji starego porządku V Republiki, powierzona mu przez prezydenta po zapaści macronizmu.
„Jestem pod czujnym okiem wszystkich Francuzów”, kontynuował Barnier. Podzielonych na trzy zwalczające się siły polityczne, żeby nie powiedzieć na trzy Francje. Żadna z tych sił nie jest w stanie rządzić samodzielnie, nie ma większości bezwzględnej (289 mandatów) w 577-mandatowym parlamencie, ani nawet mocnej większości względnej. Podzieliły one parlament, niezdolne do koalicji w żadnej wzajemnej konfiguracji. Skrajnie prawicowi lepeniści mają 143 mandaty, prezydencki obóz macronistów – 168, front wszystkich lewic łączący radykałów Mélenchona, komunistów, zielonych i socjalistów – 182. Ci ostatni ogłosili, że wybory zostały im „skradzione”, skoro nowy premier nie pochodzi z lewicy, która zdobyła najwięcej mandatów. Już zapowiedzieli wotum nieufności, nawołując też do podpisywania petycji żądającej dymisji prezydenta. Wygrali dzięki strategii wyborczej w drugiej turze wyborów, zabierając zwycięstwo skrajnej prawicy w pierwszej, w której to lepeniści wygrali w 297 spośród 577 okręgów wyborczych, i mimo przegranej w drugiej, ogłosili triumfalnie, że „już niczego nie można bez nas zrobić”.
Subskrybuj