Trzymiesięczny pobyt na Fidżi, wizyty w wioskach, obcowanie i szczere rozmowy ze zwykłymi ludźmi uwidaczniają to, czego próżno szukać w folderach reklamowych. Pewnie dlatego, że turystyka to jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki i wszyscy starają się, aby negatywy nie wychodziły poza kraj. Ten pogodny, roztańczony i rozśpiewany naród popada jednak w coraz większe tarapaty. Dotyczy to zwłaszcza młodego pokolenia. Nie dostrzegają ich przyjeżdżający tu tłumnie turyści z Australii i Nowej Zelandii. Dla nich to zawsze był Trzeci Świat, w którym można spędzić fajne wakacje. Nie wyściubiać nosa poza granice resortów i ograniczać się do bezpiecznych wycieczek. A potem wrócić do domu i dla czystego sumienia wysłać parę dolców na Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, który przybywa na Fidżi z różnymi misjami. Pomaga w budowaniu parafii, szkół czy zaplecza socjalnego. Ale teraz kraj potrzebuje większego wsparcia.
Subskrybuj