Wykorzystując czas pandemii i fakt, że Tanzania, do której należy Zanzibar, ogłosiła, że u niej nie ma wirusa, a tym samym nie obowiązują żadne obostrzenia sanitarne, spryciarz z Polski rozwinął niesamowicie swój biznes, organizując loty czarterowe na Zanzibar.
W czasach pandemii był to jedyny aktywny kierunek turystyczny. Polacy (w tym wielu celebrytów i artystów) dosyć mieli siedzenia w domu, a perspektywa wakacji pod palmami okazała się kusząca. Ogłaszając liczne promocje i nagrywając filmiki z pięknych piaszczystych plaż, oszust uwiódł tysiące turystów i wielu inwestorów, obiecując im nie tylko cudowne wakacje, ale także możliwości zarabiania i pomnażania zysków.
Mechanizm oszukiwania inwestorów był prosty jak kij bambusowy. Kupowali oni coś, co de facto nie istniało. Z planowanych stu domów Wojtek z Zanzibaru zbudował jedynie dwadzieścia. Pieniądze tych, którzy chcieli mieć domki przy rajskiej plaży, zniknęły pewnego dnia jak słońce w grudniową noc.
Gdy biznes turystyczny Wojtka zaczął się sypać, setki lokalnych pracowników i polscy kooperanci zostali bez zaległych wypłat, a lokalni dostawcy jedzenia, wody i prądu nie mieli szans na zapłaty za towary i usługi. Gwoździem do trumny okazały się artykuły w polskich mediach o tym, że Wojciech Żabiński to człowiek, za którym od lat ciągną się niewyjaśnione sprawy finansowe, a on sam ma zaległy prawomocny wyrok dwóch lat więzienia za oszustwa.
Uznanie budzi rozmach Króla Przekrętów, który na gorącej wyspie zbudował nie tylko sieć hoteli i osiedle, ale przede wszystkim stworzył własną markę Pili Pili, która miała swoją walutę, radio i telewizję, swoją drużynę piłkarską, a także wspierała szkołę na Zanzibarze. Sam Żabiński, mimo ciążącego na nim wyroku, był gwiazdą mediów, bywał w telewizjach i udzielał wywiadów niczym prawdziwy biznesowy cudotwórca, który był przedstawiany jako niesamowity wizjoner.
Historia Wojtka z Zanzibaru przebija rozmachem numer Czesława Śliwy, który w latach 60. udawał austriackiego konsula we Wrocławiu, na co dali się nabrać liczni lokalni dygnitarze. O Śliwie nakręcono film z udziałem Piotra Fronczewskiego, o Wojtku na razie trzyodcinkowy serial dokumentalny na zlecenie platformy Max. Ta historia ma potencjał na dobrą komedię, tym bardziej że poszukiwany listami gończymi Wojtek nadal mieszka spokojnie na Zanzibarze i otwiera kolejne hotele, śmiejąc się oszukanym w twarz.