Między drzewami, przy śpiewie ptaków, Elke Albert oddała ostatnią cześć mężowi. Wdowa opowiadając o jego ostatnim pożegnaniu, unika słowa „pogrzeb”. – To było święto. Właściwie święto jego życia. Rodzina, krewni, przyjaciele, współpracownicy – wszyscy zebrali się w lesie. Kwiatami udekorowali urnę, przynieśli ze sobą zdjęcia, na których był Albert, i opowiadali o tym, co z nim przeżyli. Firma pogrzebowa organizuje ceremonie w miejscach lubianych przez zmarłych. Pub, stadnina, boisko czy każde inne miejsce. Nie trzeba się ubierać na czarno, a jeśli zmarły lubił jakiś kolor szczególnie, to warto założyć garderobę w tej barwie. Śmierć męża skłoniła Elke Albert do zastanowienia się nad własną. – Ta myśl już mnie nie przeraża jak dawniej. Chciałabym, aby najbliżsi także celebrowali moje życie, gdy zejdę z tego świata – dodała.
Mniej ważne stają się nagrobki
Od tysiącleci ludzie pragnęli, aby ich status społeczny był widoczny także po śmierci. Ostatnio rzadziej stawia się ogromne krypty rodzinne. – Nowym symbolem statusu są zdobyte doświadczenia i zawarte przyjaźnie. Ludzie chcą pokazać dobrze przeżyte życie i celebrować relacje międzyludzkie. Indywidualizm w coraz większym stopniu wpływa na to, jak żegnamy się z życiem – zaznacza profesor Scheule, specjalista w zakresie teologii moralnej. Teolog uważa, że to dobry trend, bo o przemijaniu mówi się bardziej otwarcie niż kiedyś. Skoro nie da się mu zapobiec, to większa świadomość własnej śmiertelności pomaga żyjącym. Jest też pragmatyczny powód zmian. Wielu ludzi nie chce, nie ma czasu lub mieszka daleko od grobu rodzinnego i nie jest w stanie nim się zajmować. Poza tym cena nowego grobu w RFN waha się od 1600 do 5200 euro. Dlatego większość wybiera urny. Prochy otwierają więcej możliwości kreatywnego pochówku poza cmentarzem. W RFN nie wolno rozrzucać prochów, gdzie kto chce, więc wielu Niemców wybiera się w szwajcarskie Alpy, gdzie jest to legalne. Dochodzą koszty podróży, ale za to nie trzeba później przez dekady płacić za miejsce na cmentarzu.
Ci, którzy zdecydowali się na grób, wybierają prostsze formy. Coraz częściej z kodem QR na płycie pomnika. Po jego zeskanowaniu telefonem trafiamy na stronę internetową z informacjami o zmarłym i jego dokonaniach, o rodzinie, o ulubionych potrawach lub uprawianych sportach. Możliwości są nieograniczone. Co rodzina zechce umieścić o zmarłym, to każdy może później odtworzyć… Ostatnio pojawiło się w Niemczech kilku nowych dostawców takich usług. Według firmy „Seelenspiegel” (Zwierciadło duszy) popyt rośnie. Sprzedano już kilka tysięcy kodów QR, z których skorzystało 70 tys. ludzi. Na razie na rynku utrzymują się podobne ceny. Za utworzenie kodu ze stroną www trzeba zapłacić 80 euro na dekadę i 120 euro na 25 lat. – Kody QR ilustrują chęć bycia zapamiętanym jako jednostka – stwierdził Davide Sisto, filozof na uniwersytecie w Turynie. Włoch napisał nawet książkę o tym, jak zmarli mogą być wciąż obecni dzięki internetowi. Na przykład przez utrzymywanie po śmierci ich profili na kontach społecznościowych. Z drugiej strony pojawia się obawa, że gdy kody QR staną się powszechne, to na cmentarzach będzie można zobaczyć tylko ludzi patrzących w ekrany telefonów. „Dla rodziny oglądanie scen z życia ukochanej osoby ma w sobie coś uzdrawiającego”, zapewnia firma „Memorio”. Może to też dać prawnukom i następnym pokoleniom jedyną szansę dowiedzenia się czegoś o ich przodkach.
Ostatnie wyznanie
Przed śmiercią matki Stephen Smith, założyciel firmy „Storyfile”, zdążył nagrać kilka jej wypowiedzi. Gdy na pogrzebie w 2022 roku zadał przez mikrofon pytanie: – Co byś powiedziała na swoim pogrzebie? – na ekranie zostało odtworzone wyznanie Mariny Smith: – Powiedziałabym, że cieszę się, że spotkałam tak wielu dobrych ludzi, którzy wpłynęli na moje życie i że miałam szczęśliwe życie. Zrobiło to na wszystkich wrażenie, a Smith postanowił stworzyć nową usługę. Na pytania żałobników odpowiada awatar zmarłego wygenerowany za pomocą sztucznej inteligencji (SI), która nie zmienia nagranych wcześniej wypowiedzi, a jedynie symuluje rozmowę. Wystarczy kilka minut nagrania głosu zmarłego, aby SI nauczyła się naśladować jego głos.
Ale badacz żałoby, psycholog Hansjörg Znoj z uniwersytetu w Bernie, przestrzega: – Być może programy zmniejszą ból, ale to nie rozwiązuje problemu. Żałoba jest biologicznie niezbędnym procesem, w którym system emocjonalno-poznawczy się dostosowuje. Osoby pogrążone w żałobie muszą przyzwyczaić się do nowej sytuacji.