Nocna działalność pozwala kobietom łączyć walkę z pracą – są nauczycielkami, lekarkami, manikiurzystkami. Wiele z nich mówi, że to ich sposób na pokonanie bezsilności, którą odczuwały, gdy wojska rosyjskie zajęły Buczę. Karabiny maszynowe, którymi dysponuje jednostka, pochodzą z innej epoki – to dwa maximy z 1939 roku. Nic innego nie jest dostępne, bo najlepszy sprzęt Ukrainy wysłano na linię frontu.
Dość bezradności
Walentyna, lekarka weterynarii, w jednostce ma pseudonim „Walkiria”. Nosi kamuflaż, jej blond włosy wystają spod czapki bejsbolowej, trzyma karabin szturmowy i ma na sobie kamizelkę kuloodporną pokrytą kurzem, suchymi liśćmi i igłami sosnowymi.
Opowiada, że obawiała się, czy ją przyjmą, bo ma 51 lat i waży 100 kg. Miała dość bezradności. Kolejni przyjaciele ginęli na froncie, a ona nic nie mogła zrobić – więc razem z innymi kobietami zaczęła zwalczać drony. Mówi, że tutaj są jej siostry i bracia.
Inna ochotniczka również jest po pięćdziesiątce i właśnie wyrusza na jedną ze swoich pierwszych misji. Śmieje się, że owszem, wojna jest przerażająca – ale rodzenie też, a przeszła to trzykrotnie. Jako nauczycielka matematyki wraca z lasu, żeby prowadzić lekcje. W samochodzie trzyma ubrania, buty na obcasach, szminkę…
Stajesz się obrońcą
Dowódcą jest rosły mężczyzna, pułkownik Andrij Werłatyj, który właśnie wrócił z Pokrowska we wschodnim Donbasie. Miał pod sobą około 200 ludzi, którzy obsługiwali mobilne jednostki obrony przeciwlotniczej w obwodzie buczańskim. Wielu z nich było zwolnionych ze służby wojskowej. Potem Ukraina zmieniła prawo mobilizacyjne i nagle zostali wysłani na front. W siłach zbrojnych nie było zaufania do kobiet, ale z czasem to się zmieniło. Dowódca mówi, że 90 proc. jego ludzi trafiło do wojska, a kolejne 10 proc. się ukryło. Miał wybór: obsadzić pozycje mężczyznami w wieku poniżej poborowego albo zwerbować kobiety. Podkreśla, że kiedy zakładasz mundur, nie jesteś kobietą ani mężczyzną – stajesz się obrońcą. Dodaje, że są kobiety, które prześcigną każdego mężczyznę w wypełnianiu obowiązków wojskowych, bo są odpowiedzialne i precyzyjne.
Wiedźmy spędzają weekendy na szkoleniu wojskowym. Są zaangażowane, bo mają osobiste powody. Walentyna pamięta okupację Buczy – przerażenie i krzyk swojego dziecka… Pewnego dnia ogłuszający ostrzał zmusił ich, by schronili się w lodowatej piwnicy. Ściany się trzęsły, a z sufitu spadał tynk. Było tak głośno, że nie słyszała słów przerażonego dziecka, które przytulała i które krzyczało jej prosto do ucha.
Pamięta trupy i ucieczkę, podczas której jej rodzina mijała spalone czołgi. Opowiada, jak na jednym z punktów kontrolnych rosyjski żołnierz kazał opuścić szybę samochodu i przystawił pistolet do głowy syna. Gdy wrócili do domu, czuła się zjednoczona ze społecznością, którą tamte doświadczenia zmieniły. Mówi, że każdy stał się innym człowiekiem. Kieruje nią cicha furia. Nie przestaje wierzyć w zwycięstwo Ukrainy.
Kiedy Bucza została zajęta, rosyjscy żołnierze chodzili od domu do domu. Gwałcili i mordowali. Pewnego dnia rozeszła się plotka, że okupanci przyjdą zabić dzieci. Jedna z ochotniczek wyznaje, że nigdy nie wybaczy Rosjanom decyzji, którą wtedy podjęła. Żołnierze nigdy nie przyszli i nie musiała działać. Jednak nadal ją to prześladuje i ma poczucie winy. Mówi, że walka jej pomaga – bo nigdy więcej nie będzie ofiarą, nigdy już nie będzie tak bardzo się bać.