Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Mordercy znani, ale nieskazani

Kiedy grzebię w swoich archiwach, szukając interesujących tematów, nieraz sięgam po sprawy, które już uległy przedawnieniu. Są wśród nich i takie, kiedy to śledczy ustalili sprawców zbrodni, ale nie było zwłok ofiary i prokuratorzy nie mieli odwagi postawić podejrzanych przed sądem, uznając dowody i poszlaki za zbyt wątłe. Dziś o jednej z takich spraw.

Fot. Flickr

Zdarzenia miały swój początek w styczniu 1982 roku. 30-letni Henryk C. mieszkał wraz z rodzicami i dwójką młodszego rodzeństwa w małej osadzie w okolicach Stróży w województwie lubelskim. Rodzice prowadzili tam niewielkie gospodarstwo rolne, ale syn nie był zainteresowany pracą na roli. Od początku chciał być zawodowym kierowcą. Pracował w lubelskim Transbudzie, a właściwie w jego oddziale w Kraśniku.

19 stycznia 1982 roku Henryk nie robił tradycyjnych kursów ciężarówką, zajął się konserwacją auta i cały dzień spędził w bazie. Około godziny 15 wyszedł z pracy na przystanek PKS w Kraśniku. Wsiadł do kursowego autobusu i po kilkudziesięciu minutach znalazł się w Stróży. Ten fakt potwierdziło kilku miejscowych, którzy widzieli Henryka. Co dalej robił, nie wiadomo. Na pewno nie dotarł do domu.

Dwa dni później, 21 stycznia, zaniepokojona nieobecnością syna matka zgłosiła zaginięcie na milicji (wtedy Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych) w Kraśniku. Funkcjonariusze spenetrowali miejsca, gdzie wcześniej często bywał kierowca. Rozesłano na teren całego kraju podobiznę zaginionego, przez pierwsze dni przesłuchano kilkaset osób. Ściągnięto w okolice Stróży duży oddział ZOMO, który przeczesał teren o powierzchni kilku kilometrów kwadratowych; użyto również psów tropiących. Żadne z działań nie przyniosło rezultatu, a sprawę umorzono.

Po upływie trzech lat, w styczniu 1985 roku, do Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kraśniku niespodziewanie zgłosił się taksówkarz z Lublina. Przekazał informacje, które diametralnie odmieniły bieg tej sprawy. Otóż jakiś czas temu podsłuchał rozmowę kilku podpitych mężczyzn, z której wynikało, że mogli oni mieć coś wspólnego ze zniknięciem Henryka C. Szybko udało się ustalić personalia kilku kolegów Henryka C., którzy wcześniej wypierali się jakichkolwiek kontaktów z zaginionym w feralnym dniu 1982 roku. Pękła zmowa milczenia. Przesłuchania pozwoliły w miarę precyzyjnie odtworzyć przebieg zdarzeń.

19 stycznia po pracy Henryk C. pojechał autobusem PKS do Stróży, gdzie wysiadł, a następnie w kilku miejscach pił wódkę z przygodnie spotkanymi osobami. Około 20 próbował dostać się do niejakiej pani Barbary, którą od czasu do czasu odwiedzał. Nie było jej jednak w domu, a siostra, która otworzyła mu drzwi, nie chciała wpuścić pijanego. Wściekły Henryk poszedł dalej. Po chwili spotkał kolegów (późniejszych aresztowanych) i całą czwórką, pijani, postanowili zagrać w pokera u jednego ze znajomych. Początkowo stawki były małe, ale w miarę upływu czasu grali o coraz większe pieniądze. Zaczęły się podejrzenia o oszustwa. Po trzech godzinach wszystko skończyło się bójką. Henryka C., który próbował uciec, schwytano na grobli nad stawem i mocno pobito, ale wedle zeznań podejrzanych nie była to groźna bójka i ponoć Henryk C. żywy wrócił do domu.

Żaden z zatrzymanych nie przyznał się do zabicia Henryka C. Mimo prowadzonych prac poszukiwawczych i przekopania terenu, na którym ciało mogło być zakopane, nigdy go nie znaleziono. Aby udowodnić zabójstwo, milicja musiałaby odnaleźć ciało ofiary, bowiem prokurator, opierając się na samych poszlakach i częściowych wyjaśnieniach podejrzanych, nie był w stanie skierować aktu oskarżenia do sądu. Zatrzymanych wypuszczono z aresztu z powodu braku dowodów winy, a nawet wypłacono im odszkodowania.

Ze względu na brak środków finansowych nigdy nie przekopano dwóch innych miejsc, gdzie prawdopodobnie mogły być ukryte zwłoki, a dochodzenie umorzono.

Z perspektywy czasu można pozwolić sobie na refleksję, że po pierwsze, dzisiaj są inne techniczne możliwości udowodnienia winy, a po drugie, prokuratorzy nierzadko mają odwagę, aby na bazie samych poszlak i drobnych dowodów skierować akt oskarżenia do sądu. 

2024-12-02

Michał Fajbusiewicz


Wiadomości
Układ sędziowski? [REPORTAŻ ANGORY]
Tomasz Patora
Polskie ślady dopingowe. Rozmowa z MICHAŁEM RYNKOWSKIM
Tomasz Zimoch
Stanowski chce zaprosić do studia Janusza Walusia. Nie powinno się go promować.
Marek Palczewski
PSL – rodzinna miłość, czyli nepotyzm
Antoni Szpak
Autobiografia Angeli Merkel. Cesarzowa Europy nie żałuje niczego
KK na podst.: BBC, Der Spiegel, Focus, Corierre della Sera, ZDF.de, Süddeutsche Zeitung
Społeczeństwo
Horror w centrum miasta. Dom opanowany przez robactwo
Bohdan Melka na podst. TVP Info, „Krwiożercza plaga. Robactwo opanowało wrocławskie osiedle”
Potrzebni i niemile widziani. Imigranci potrzebni do pracy
E.W. na podst. Marta Mazuś. „Potrzebujący, potrzebni”, „Polityka” nr 49/2024
Olini, czyli aromatyczny olej prosto z Polski
E.W. na podst. pb.pl, portalspozywczy.pl
Łódzki szpital zorganizował pokój dla rodziców wcześniaków
ADO
IKONOWICZ: W obronie szypra i inwalidki
Piotr Ikonowicz
Świat/Peryskop
Nazwy ulic świata. Historia i kultura ukryte w kilku literach
Agnieszka Nowak-Samengo
Ostatni bastion prohibicji na Spitsbergenie
Zbigniew Kuczyński (Oslo)
Hymny narodów świata: Acre
Henryk Martenka
Magia świąt w Paryżu. Najbardziej spektakularne iluminacje świata
Magda Sawczuk
Gruzja. Protesty na ulicach, starcia z policją
(KK) na podst.: BBC, Reuters, Der Spiegel, Georgia Today, Associated Press
Lifestyle/Zdrowie
Denzel Washington: „Wyrządziłem sobie wiele szkód”
(ANS) Na podst.: vanityfair.it, esquire.com, gqitalia.it, movieplayer.it, leggo.it, cinematographe.it, ilfattoquotidiano.it
Murray trenerem Djokovicia. Gwiazdorski duet łączy siły na korcie
Maciej Woldan
Społeczeństwo jest coraz starsze, więc chorób coraz więcej
A.M.
Najlepsi w 2024? Beyonce rozgramia konkurencję
Grzegorz Walenda
Praca pełna stresu i brak work-life balance. Takie są polskie realia
A.M.
Angorka