20 lat więzienia – taka kara grozi Jewgienijowi B., którego niemieckie i szwajcarskie służby podejrzewają o to, że był członkiem grupy sabotażowo-dywersyjnej kierowanej przez rosyjski wywiad wojskowy i wziął udział w serii prób przeprowadzenia w krajach zachodniej Europy zamachów terrorystycznych z wykorzystaniem najnowszych materiałów samozapalających. Międzynarodowe śledztwo wykazało, że B. organizował nieudany akt terrorystyczny wymierzony w Warszawę. Przy okazji wyszła na jaw kompromitująca wpadka polskich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa: pozwoliły one, aby człowiek ten wyjechał z Polski, mimo że wcześniej popełnił w naszym kraju przestępstwo i został skazany.
Nagłe akcje
Wtorek, 13 maja 2025 roku. Dochodziła godzina 6 rano, gdy na korytarzach bloku mieszkalnego we wschodniej Kolonii pojawili się dwaj oficerowie BfV (Bundesamt für Verfassungsschutz – Urząd Ochrony Konstytucji – niemiecka tajna służba odpowiedzialna za bezpieczeństwo wewnętrzne) i kilkunastu zamaskowanych funkcjonariuszy z długą bronią. Elegancko ubrany oficer BfV zapukał do mieszkania, a gdy drzwi się otworzyły, do wnętrza z hukiem wpadli uzbrojeni komandosi. Rzucili na podłogę 24-letniego Vladislava T. – obywatela Ukrainy, który wynajmował mieszkanie. W rutynowych słowach oficer BfV poinformował go, że jest zatrzymany pod zarzutem udziału w organizacji szpiegowsko- dywersyjnej planującej zamachy terrorystyczne na polecenie obcych służb specjalnych. T. udawał, że sprawa jest nieporozumieniem, i nawet przewieziony do prokuratury zachował zimną krew i tłumaczył, że padł ofiarą czyjejś złej woli albo pomówień. Prokurator jednak nie dał się przekonać. T. trafił do aresztu, w którym przebywa do dziś. Zatrzymana została również partnerka T.
Subskrybuj