Startują i lądują pionowo, mogą też wisieć w powietrzu. A przede wszystkim przemieszczają się o wiele szybciej niż auta.
– Dostarczaliśmy próbki krwi ze szpitala wojskowego w Helu do laboratorium w Gdańsku. Przelot naszego elektrycznego drona G1 nad Zatoką Pucką trwał ok. 19 minut, samochód jechałby 2,5 godziny, a w sezonie letnim jeszcze dłużej – opowiada Szymon Kupaj, szef i jeden z twórców Farada Group.
Od lutego ubiegłego roku ich drony przebyły ponad 133 tysiące kilometrów. Ale swoją przygodę Kupaj rozpoczął dużo wcześniej. Pomysł biznesu kiełkował mu w głowie od dawna. Pracował przez parę lat w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia nad projektami dronów dla wojska, przedtem w Asseco Poland rozwijał dział dronów. Wreszcie postanowił otworzyć własną działalność w podlubelskim Lubartowie.
Wraz z kolegą zaprojektował pierwszy dron i szybko pojawili się inwestorzy z branży medycznej.
– Wyzwanie było duże, bo dotyczyło wożenia ludzkich tkanek nad miastami – wspomina Kupaj. – Zobaczyliśmy jednak, że zainteresowanie laboratoriów, szpitali, przychodni jest ogromne.
Regularne loty rozpoczęli w 2020 roku. Od tego czasu Farada Group rozwija się w szalonym tempie, o coraz to nowe spółki. Latem tego roku Kupaj pozyskał 1 mln zł od funduszu GreenVentures (…) na projekt platformy do lądowania dronów na dachu laboratorium lub szpitala i automatycznego przekazania tam przesyłki medycznej. Inną wersją lądowiska jest hangar, z którego można zdalnie wywołać drona. Startuje z wyjeżdżającej z niego platformy i wykonuje lot, po czym wraca na nią i hangar się zamyka.
Obawy o bezpieczeństwo lotów prezes firmy rozwiewa jednym wyjaśnieniem:
– Operator drona, działający w Centrum Zarządzania Lotem w Warszawie, cały czas go śledzi i zna każdą jego pozycję. Rynek dronów w Polsce jest jeszcze bardzo skromny – przychody firm sięgają ok. 350 mln zł. Ale będzie większy, bo bezzałogowce są przyszłością transportu.
Farada Group chce rozszerzyć zakres usług o przewozy organów do transplantacji.
– Jesteśmy gotowi technicznie (…). Robiliśmy już takie próbne loty ze sztucznym sercem dla Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Jedyny problem to brak dronostrad.
– Chcielibyśmy, by stałe korytarze do szpitali przeszczepowych dla dronowych karetek uruchomiono w ciągu trzech lat