Głosowanie za zwiększeniem w budżecie środków na budownictwo społeczne uważam za słuszne. Nawet jeśli do przepchnięcia takiej decyzji muszą się jednoczyć siły, które na co dzień się zwalczają. Hołownia został oskarżony o zdradę koalicji i odsądzony od czci i wiary, bo w przepychaniu przez Sejm poprawki, która zwiększy liczbę dostępnych cenowo mieszkań, sięgnął po głosy PiS. Mógł wprawdzie trwać wiernie przy liberalnym sojuszniku, ale wtedy zdradziłby wyborców, którym coś przyrzekł. Zdradziłby młodych ludzi, którzy chcą wyprowadzić się od rodziców, ale o dachu nad głową mogą tylko pomarzyć.
Przeciwko zwiększeniu środków na budownictwo społeczne głosowała Koalicja Obywatelska – i to rozumiem. Liberałowie nie troszczą się o tych, których nie stać na kupno mieszkania. Ale głosowało też ugrupowanie, które określa siebie jako Lewica. I tego już nie jestem w stanie zrozumieć.
Zasób mieszkań komunalnych jest bardzo skromny, więc gminy wprowadzają kryteria ich przydziału, które większości potrzebujących stawiają niemożliwe do przejścia zasieki. Jedną z tych przeszkód jest kryterium metrażowe. O przydział lokalu, a nawet o wpisanie do kolejki mieszkaniowej, może się ubiegać osoba, która przebywa w lokalu, w którym przypada na nią nie więcej niż 6 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej (pokoju). Doradzamy więc starającym się, żeby wynajęli pokój, który nie przekracza tego kryterium. To oczywiście jest prawie niemożliwe. Bo takich mieszkań nie ma. A jeszcze na dodatek, kiedy już to kryterium metrażowe osoba starająca się o wpisanie do kolejki spełni, miasto odpowiada, że musi w takiej ciasnocie wytrwać co najmniej 2 lata.
To wszystko stoi w sprzeczności z prawem budowlanym, które nie pozwala budować mieszkań, w których co najmniej jeden pokój nie ma minimum 16 metrów kwadratowych.
Wobec narastającej fali rasizmu i ksenofobii winą za głód mieszkaniowy obciąża się uchodźców, ze szczególnym uwzględnieniem Ukraińców. Rozsiewa się kłamstwa, że w staraniu o pomoc mieszkaniową uchodźcy wojenni z Ukrainy są uprzywilejowani.