Patryk mieszkał z rodzicami w Bytomiu i pracował nocami w piekarni w Rudzie Śląskiej, więc wolne miał tylko w weekendy. Był młody, spokojny, niekarany – nie miał wrogów. Pasjonował się piłką nożną i obracał się w kibicowskim środowisku, gdzie nie brakowało osób o wątpliwej reputacji. W sobotę 20 maja razem z kolegą z pracy Dawidem pojechał tramwajem do Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Wieczorem mieli spotkać się tam z dwiema dziewczynami z piekarni. Czekając na umówioną godzinę, zajrzeli do restauracji „Brasiliana”.
Subskrybuj