Zaraza grasuje już w stanach Kolorado, Kalifornia, Indiana, Idaho, Georgia, Floryda, Washington, Rhode Island, Oregon, New Hampshire i Massachusetts. Specjaliści obawiają się, że wkrótce ogarnie cały kraj. Objawy to chroniczny kaszel, kichanie, krwawy śluz, zmęczenie i utrata apetytu. Niekiedy przechodzą one w zapalenie płuc, które może zabić w czasie 36 godzin. Zazwyczaj choroba dróg oddechowych trwa około trzech tygodni. Ta jednak dręczy zwierzaki sześć tygodni i dłużej, niektórych nie udało się wyleczyć.
Tylko klinika North Springs Veterinary Referral Center w Kolorado przyjęła od 20 października 35 zainfekowanych psów, z których cztery zmarły, a żaden w pełni nie odzyskał zdrowia.
Leczenie kosztuje tysiące dolarów
Jedną z ofiar epidemii był sześcioletni syberyjski husky imieniem Thunder. Jego pani, Marie Heckemeyer z Kolorado, wyjechała wraz z mężem w podróż do Włoch, aby uczcić 20. rocznicę ślubu. Na ten czas umieściła Thundera i swoje trzy psiaki w tej renomowanej klinice. Gdy małżonkowie wrócili, wszystkie czworonogi były zarażone. Marie Heckemeyer wydała na leczenie Thundera 16 900 dolarów. Wydawało się, że piesek wyzdrowiał, został odebrany z kliniki. Ale bawił się na dworze zaledwie przez godzinę, potem znów trafił na weterynaryjną izbę przyjęć. Wkrótce potem małżonkowie odebrali telefon z kliniki. Nadszedł czas, aby przyjechali się pożegnać. „Thunder był taki młody… To stało się tak szybko… To jest takie trudne…” – mówiła z płaczem pani Heckemeyer. Jej trzy inne psy: dwuletni Moose, sześcioletni Denver i jego rówieśnik Bronco wciąż chorują. Rachunek z kliniki weterynaryjnej opiewał na 15 500 dolarów, i to bez kosztów lekarstw, prześwietleń, specjalnej żywności itp. Marie Heckemeyer kupiła dla swych pupili trzy komory tlenowe. Za wypożyczone kompresory płaci 1500 dolarów miesięcznie. Bronco jest podłączony do respiratora przez 24 godziny na dobę.
Weterynarze próbują różnych terapii
Podają cierpiącym zwierzakom koktajle z antybiotyków i innych lekarstw, wiele z nich dostaje dodatkowy tlen. Lekarze nie wiedzą bowiem, z czym mają do czynienia. Niektórzy przypuszczają, że choroba jest pochodzenia wirusowego, ponieważ antybiotyki przeciwko niej nie skutkują. Doktor Kurt Williams, dyrektor weterynaryjnego laboratorium diagnostycznego Uniwersytetu Stanu Oregon, powiedział: „Jestem otwarty na hipotezę infekcji wirusowej. Jestem także otwarty na coś innego, czego obecnie sobie nawet nie wyobrażam”.
Eksperci nie znaleźli dotąd żadnych wirusów, bakterii, grzybów i innych patogenów, które mogłyby wywoływać chorobę.
Doktor David Needle, doświadczony weterynarz-patolog z New Hamp shire, przypuszcza, że zarazę wywołała bakteria z flory jelitowej psów, która uległa mutacji, w której następstwie stała się „dziwaczna”. Ten nienazwany jeszcze mikrob ma osobliwe cechy genetyczne, jest bardzo trudny do wykrycia. Ale powyższa hipoteza wymaga dalszych badań.
Weterynarze radzą właścicielom psów, żeby nie wpadali w panikę, lecz pilnowali swych pupili. Należy unikać miejsc, w których zwierzaki mają ze sobą kontakt, czy też misek z wodą wystawionych w miejscach publicznych. Większość infekcji nastąpiła bowiem w schroniskach, parkach, hotelach dla psów. Niebezpieczna zaraza nie przerzuciła się dotąd na ludzi. Nie można jednak wykluczyć, że to nastąpi.