R E K L A M A
R E K L A M A

Panowie, czym różni się okres od owulacji? Komentarze w internecie

W starym żydowskim dowcipie rabin, zapytany o to, kiedy zaczyna się życie, odpowiada: mylą się ci, którzy twierdzą, że przy poczęciu albo przy narodzinach. Życie zaczyna się dopiero wtedy, gdy dzieci dorosną, opuszczą dom i wyjadą na studia. Tego rodzaju ludowa mądrość potrafi bawić i prowokować do refleksji, ale nigdy nie zastąpi rzetelnej wiedzy o zdrowiu. A właśnie tej wiedzy, jak widać, najbardziej obawiają się politycy.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Bo choć nowy szkolny przedmiot, edukację zdrowotną, można było potraktować jako kolejny epizod w długiej serii „bitew o dusze i umysły dzieci” (pamiętacie jeszcze nagonkę na Teletubisie albo zakazywanie Gombrowicza?), to sprawa stała się głośna dopiero wtedy, gdy polityków przyłapano na własnej ignorancji. Tym razem bohaterką była Magdalena Pernet z TVP Info, która wprost zapytała gości programu: „Panowie, czym różni się okres od owulacji? A może to jedno i to samo?”. W studiu zrobiło się niezręcznie. Marcin Karpiński z Lewicy, Ireneusz Raś z Centrum dla Polski (wcześniej PSL) oraz Andrzej Kosztowniak z PiS byli bezradni. Poseł PiS rozłożył ręce i przyznał: „Nie wiem, nie pamiętam. Nigdy się tym nie interesowałem, nawet na lekcjach biologii”. Senator Nowej Lewicy wycofał się jeszcze szybciej: „Nie będę wchodził w te tematy”. A Ireneusz Raś, ojciec trzech córek, zamknął dyskusję zdaniem: „Nie będę polemizował z kolegami”. Efekt? Internet eksplodował, a hasło „owulacja” wystrzeliło w statystykach Google’a. Ale to nie był koniec udręk Andrzeja Kosztowniaka. U posła z PiS chęć pokazania się w telewizji najwyraźniej wzięła górę nad rozsądkiem i strachem przed kolejną wpadką, bo po blamażu w TVP z radością przyjął zaproszenie do programu Agnieszki Gozdyry w Polsacie. Czy naprawdę nie przyszło mu do głowy, że doświadczona dziennikarka spróbuje powtórzyć numer koleżanki z konkurencyjnej stacji? Najwyraźniej nie. Tym razem jednak poprzeczka została zawieszona wyżej – padło pytanie o polucję. I znowu: cisza, zakłopotanie, a w końcu bezradne: „Nie wiem”. Teoretycznie trudno o lepszy dowód na to, że nowy przedmiot jest potrzebny. „Lata temu oglądałem z dziećmi, a niedawno z wnuczkami, znaną francuską kreskówkę «Było sobie życie». Gorąco polecam posłom PiS” – ironizował na X premier Donald Tusk.

Elita polityczna nie wie, co to owulacja, za to doskonale potrafi zdiagnozować szkody zdrowotne związane z infradźwiękami generowanymi przez turbiny wiatrowe” – dorzucał ekspert ds. energetyki Jakub Wiech.

Ton bardziej osobisty przyjęła Monika Białkowska, która na łamach katolickiej (!) „Więzi” pisała: „Czytam lekcja po lekcji tematy zajęć z edukacji zdrowotnej od klas czwartej do ósmej szkoły podstawowej. Czytam je i mam marzenie. Chciałabym móc odbyć podróż w czasie, żeby iść w dorosłe życie z wiedzą, którą dzieciaki dostaną na tych lekcjach”. To jednak głos wyjątkowy na tle stanowiska polskiego Kościoła. W liście pasterskim opublikowanym jeszcze w maju episkopat alarmował: „Tematyka seksualności w ramach edukacji zdrowotnej jest oderwana od kontekstu małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest tu tematem prawie nieobecnym, zaś rodzina – rozumiana jako ojciec, matka i dzieci – całkowicie zmarginalizowana. Natomiast tam, gdzie jest o niej mowa, przedstawiana jest w negatywnym kontekście, a macierzyństwo ukazane jest jako źródło zagrożeń. Takie ujęcie ludzkiej seksualności zagraża prawidłowemu rozwojowi osobowemu dziecka i stawia pod znakiem zapytania przyszłość demograficzną naszego kraju”.

Byłoby doprawdy pięknie, gdyby los demograficzny Polski dało się odwrócić jednym szkolnym przedmiotem. Fakty są jednak brutalne: rok w rok ubywa nam ok. 150 tysięcy obywateli, a dzieci rodzi się coraz mniej. Dlaczego tak się dzieje? To temat na osobny tekst. Warto jednak zauważyć, że mimo braku rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach, Polacy metodami pantoflowymi czegoś o rozmnażaniu jednak się nauczyli. O fali nastoletnich ciąż trudno dziś mówić, a dostęp do antykoncepcji sprawił, że te, które się pojawiają, są raczej świadome i wyczekane. Czy tym samym potrzebujemy w ogóle edukacji zdrowotnej? Do tych argumentów odniosła się Magdalena Chrzczonowicz na łamach Oko.press, przypominając, że sama antykoncepcja tematu nie wyczerpuje. Nowy przedmiot obejmuje choćby kwestie chorób przenoszonych drogą płciową. „Wszyscy panowie w studiu urodzili się w latach 70. Ja – w 80. O wielu rzeczach, np. o HPV, nikt nas nie uczył – zarówno mnie, jak i panów ponad dekadę starszych. O tym, że wirus odpowiada za niemal wszystkie przypadki stanów przedrakowych i raka szyjki macicy, za większość nowotworów pochwy, dziewięć na dziesięć nowotworów odbytu, część nowotworów prącia i sromu, a także za istotny odsetek nowotworów jamy ustnej i gardła, dowiadywaliśmy się – albo i nie – dopiero w praniu, długo po rozpoczęciu życia seksualnego” – pisała. Malkontenci powiedzą, że szkoła przecież się zmienia i w ostatnich latach wszystkie te informacje można było znaleźć tak na lekcjach biologii, jak i na wychowaniu do życia w rodzinie. To nie wina programu ani nauczycieli, że posłowie dziś nie wiedzą, co to „owulacja”. Gdyby ktoś mnie zapytał o zdanie, powiedziałbym raczej, że polska szkoła ma dramatycznie przeładowane programy i dalej hołduje zasadzie: zakuć, zaliczyć, zapomnieć.

Oddalając się na chwilę od edukacji zdrowotnej – wiele dałbym za reformę historii. Zamiast wkuwać daty bitew z czasów krucjat, lepiej byłoby opowiedzieć o historii techniki: skąd wzięły się otaczające nas przedmioty i jak zmieniały życie. Dla przykładu – i tu wracamy do edukacji zdrowotnej – upowszechnienie roweru w XIX wieku stało się motorem rewolucji obyczajowej. Wreszcie można było spotkać się z kimś mieszkającym kilka wsi dalej. Taka lekcja byłaby gdzieś w pół drogi między historią a edukacją zdrowotną, bo w gruncie rzeczy opowiadałaby o tym, jak ogromne znaczenie dla rozwoju społeczeństw miało poszerzanie puli genetycznej. Jednak stworzenie lekcji, podczas których biolog i historyk wspólnie opowiadają o mydle, wymagałoby poluzowania szkolnego gorsetu kontroli. A ten – jak zauważa Piotr Trudnowski na łamach Klubu Jagiellońskiego – zawiązany został bardzo sztywno. Z jednej strony mamy liberalnych ministrów, którzy nie ufają, że młodzież otrzyma podstawową wiedzę w domu, z drugiej konserwatywnych, którzy wprowadzili e-dzienniki i sprawili, że rodzic dowiaduje się natychmiast o wszystkim, co dzieje się w szkole. Oddajmy głos autorowi: „Mógłbym mnożyć przykłady patologii toczących polską szkołę, jak te dotyczące prac domowych, edukacji zdrowotnej i smartfonów, jak i podwoić listę zarzutów względem e-dzienników. Wszystkie one są jednak moim zdaniem jedynie rozmaitymi objawami choroby powszechnej i bardzo groźnej, na której powinniśmy się skoncentrować (…). Jest nią kultura sejfityzmu, nadmiernej koncentracji na gwarantowaniu bezpieczeństwa, obsesji nadzoru wychowawczych błędów pozbawiających dzieci doświadczenia kreatywnej nudy i podejmowania ryzyka. Skutkuje: nieprzygotowaniem do dojrzałego funkcjonowania w zróżnicowanej, pluralistycznej i często niedoskonałej wspólnocie zachodnich demokracji”.

Reformowanie szkoły wymaga odwagi, ale też politycznej samodzielności. A polska szkoła potrzebuje dziś zmian naprawdę głębokich – takich, które wykraczają poza kosmetykę programów i kolejne ideologiczne spory. Barbara Nowacka podjęła próbę, której warto kibicować, bo edukacja zdrowotna odpowiada na realne potrzeby uczniów. Problem w tym, że bez odwagi do szerszej reformy systemu efekt może być połowiczny: przez chwilę pośmiejemy się z ignorancji polityków, a potem w wielu miejscach Polski całe klasy wypiszą się z nowego przedmiotu. I znów zostaniemy z przekonaniem, że szkoła świetnie radzi sobie z wkuwaniem dat bitew, a dużo gorzej – z przygotowaniem do życia. 

2025-09-08

Jan Rojewski


Wiadomości
Wspominamy Janusza Glanca-Szymańskiego, wieloletniego sekretarza redakcji
Angora
Panowie, czym różni się okres od owulacji? Komentarze w internecie
Jan Rojewski
ISIS chciało zabić papieża Franciszka
(ANS) Na podst.: repubblica.it, ilpiccolo.it, corriere.it, ansa.it, ilfattoquotidiano.it, ilsole24ore.com
Społeczeństwo
Groźny kryzys w edukacji. Do 2030 roku zabraknie 44 mln nauczycieli
KK na podst.: Wall Street Journal, Bild Zeitung, BBC, UNESCO.org, Die Welt, Neue Zürcher Zeitung
Biskupi a edukacja zdrowotna. Świadomy wybór czy ideologiczny spór?
Tomasz Zimoch
Świat/Peryskop
Żółta kolejka, symbol Lizbony, wypadła z torów, zabijając 16 osób
(EW) Na podst.: Observador, Portugal Resident, BBC
„Złota era chińskiego hakowania”. zachód ostrzega przed ofensywą Pekinu
KK na podst.: Washington Post, Wall Street Journal, NBC News, New York Times, Reuters, Politico.eu
Hymny narodów świata: Oaxaca
Henryk Martenka
Masakra w Afganistanie. Zginęli pogrążeni we śnie
(KK) Na podst.: BBC, Reuters, Associated Press, The Guardian, France24
Lifestyle/Zdrowie
Serena Williams: Schudłam dzięki lekom na cukrzycę
Agnieszka Nowak-Samengo na podst. it.euronews.com, forbes.com, people.com, vanityfair.it, quotidiano.net
Nowa era w „Vogue’u”. Chloé Malle zastępuje Annę Wintour
MS na podst.: Le Figaro Madame, BBC, The New York Times
Z nici i woli. Testament Armaniego
ANS na podst.: d.repubblica.it, lespresso.it, corriere.it, libero.it, milanotoday.it, eurosport.it, oggi.it, rainews.it, sky.it, vanityfair.it
Angorka - nie tylko dla dzieci...