– Dorastałem razem z firmą, która rozwijała się na moich oczach. Już jako 12-latek towarzyszyłem braciom podczas wyjazdów na stadion warszawskiej Skry, gdzie sprzedawali swoje skórzane kurtki. Moim zadaniem było noszenie ich w plecaku i uzupełnianie towaru, który się sprzedał. Był rok 1989. Kurtki szyli w rodzinnym domu w Garwolinie. Zaczynali od jednego krawca i jednej maszyny. Sprzedaż szła świetnie, problemem było tylko zdobycie surowców. – Obserwowałem, jak
Tag: herosi biznesu
Polamp i wszystko jasne. Giżycki biznes rodzinny
W latach 80. XX wieku, kiedy w Polsce bez kolejki można było kupić tylko ocet, Roman i Grażyna Warechowie otworzyli w Giżycku sklep z artykułami elektrycznymi. Żeby półki nie świeciły pustkami, wszystko trzeba było „załatwiać”. To znaczy mieć znajomości, „układy” u producentów i dystrybutorów. Tak było w przypadku każdej branży. W tym samym mieście sklep
Millek. Jak Polak i Ukrainiec założyli swoją mleczarnię
Obaj mieli to samo wykształcenie – technolog żywności – oraz doświadczenie zdobyte za granicą, Dmytro gotował w Norwegii i w Słowenii, Sylwester – w Hiszpanii. Obaj pochodzą z krajów, gdzie ważną rolę w kuchni odgrywają rośliny i kiszonki. Są też rówieśnikami, więc szybko dogadali się, że marzą o otwarciu swojego biznesu. – W życiu przychodzi moment,
PAK.IN. Plecak na każdą okazję
Karolina Wiórko pochodzi z Krasnegostawu, Szymon Jasion z Piotrkowa Trybunalskiego. Spotkali się w Łodzi na studiach. Po ich ukończeniu znaleźli wspólną drogę na przyszłość. Postanowili produkować plecaki. – Pomysł narodził się w 2015 r. – wspomina pani Karolina. – Babcia kupiła nam pierwszą (używaną) i nie do końca sprawną maszynę przemysłową za 800 zł, którą
Olini, czyli aromatyczny olej prosto z Polski
– Na rynku jest dużo ofert ziarna przemysłowego, sprowadzanego z Chin czy Kazachstanu, które jest dużo tańsze, ale kiepskiej jakości. Z takiego ziarna olej nie wyszedłby tak smaczny i aromatyczny jak nasz – tłumaczy Łukasz Bogdański, współwłaściciel śląskiej firmy Olini, której historia sięga lat 90. ubiegłego wieku. Na pomysł założenia olejarni wpadł ojciec Łukasza. Miało to być skromne przedsięwzięcie wspomagające
Z Polski do Ameryki. Dominik Andrzejczuk osiągnął sukces
Przeszkadza mu tylko mentalność rodaków: – Lubią narzekać i są nastawieni bardzo negatywnie. To jest różnica pomiędzy nimi a Amerykanami, którzy są optymistami. Osiągnął jednak punkt równowagi – wyniesiony ze Stanów pozytywny stosunek do życia połączony z nadwiślańskim czarnowidztwem daje w sumie realizm bardzo przydatny w prowadzeniu interesów. Poza tym ojczyzna to kopalnia talentów i
Inclusive Barista. Włączający biznes dla niepełnosprawnych
Trzynaście lat temu Aliaksandr Audzevich, jadąc motocyklem, miał wypadek. Złamał kręgosłup. Kiedy usiadł na wózku inwalidzkim, stał się bardziej aktywny niż kiedykolwiek. Pracował dla organizacji pozarządowych będących agendami ONZ, a w życiu zawodowym łączył dwa zainteresowania – kawą oraz sytuacją ludzi niepełnosprawnych. Szkolił ich na baristów i zatrudniał w swojej kawiarni w Mińsku. Z czasem
Filharmonia Futura, czyli artystyczna przygoda
Sylwia i Mikołaj mieszkają poza miastem, na koncert do Filharmonii Krakowskiej przyjechali tym razem jako widzowie. – Do Filharmonii chodzimy regularnie. Choć zawodowo zajmujemy się kulturą popularną, ten pierwiastek klasyczny tkwi w nas cały czas. Stąd też chyba pomysł na łączenie brzmień klasycznych z muzyką rozrywkową. To oni dziesięć lat temu przecierali szlaki, tworząc jako jedni
Ułatwiony kontakt pacjenta z lekarzem. Start-up Medidesk
Ten sam kłopot powraca, gdy trzeba wizytę anulować, więc pacjenci rezerwacji nie odwołują. Tylko w 10 badanych dużych placówkach medycznych (głównie szpitalach) w ramach kampanii #ODWOŁUJE#NIEBLOKUJE to było milion wizyt, a w Polsce jest 30 tys. placówek! Straty idą w miliardy, bo to może być wizyta u internisty za 150 zł, ale również tomografia komputerowa warta 800
Telka SA. Producent stawiający na ludzi i robotykę
Wypożyczalnia dała im wiedzę o jakości produktów i potrzebach klientów, rozszerzyli więc działalność o handel. Zaczęli od sprzedaży używanych rusztowań metodą na zeszyt. – Radek (…) zapisywał chętnych do zakupu, i kiedy tylko tir (…) wjeżdżał do magazynu, on obdzwaniał chętnych według kolejności w tym zeszycie – opowiada tata, Stefan Telka. Później do oferty trafił sprzęt nowy, wreszcie sami zostali producentami. – Byliśmy już wtedy na tyle duzi,