Do rodzinnego biznesu włączyła się również Elżbieta Szymańska, żona Wojciecha. Specjalistka w dziedzinie handlu zagranicznego zrezygnowała z pracy w zawodzie i zaczęła się wdrażać w firmę. Choć dziś jest już na emeryturze, nadal uczestniczy w jej codziennym funkcjonowaniu.
– Nie wyobrażamy sobie siedzenia w domu i patrzenia na zieleń. Ten rytm, codzienna aktywność i wyzwania mnie napędzają.
Obecnie zakładem zarządza Wojciech Szymański, syn założyciela. Lukullus stawia na naturalność i jakość. W procesie produkcyjnym wykorzystuje wyselekcjonowane mięso wieprzowe i drobiowe, współpracując wyłącznie z certyfikowanymi dostawcami poddawanymi regularnym audytom. Kluczowe etapy, takie jak wędzenie tradycyjnym drewnem czy ręczne nadzienie, nadają produktom autentyczny smak.
Firma eliminuje konserwanty, oferując linię „Natura” z produktami bez dodatku E. Sztandarowym produktem jest szynka z kotła – przygotowywana według receptury sprzed trzech pokoleń i doceniana za soczystość i naturalny smak. Lukullus inwestuje w rozwój: w 2019 roku uruchomiono linie do krojenia, aby umożliwić sprzedaż porcjowanych wędlin. W 2016 roku przeznaczono 10 mln zł na rozbudowę zakładu, w tym nowe wędzarnie i hale sprzedażowe. Produkty marki dostępne są w całej Polsce oraz w krajach UE (Niemcy, Wielka Brytania, Francja).
– Nie kładziemy już dużego nacisku na ekspansję zagraniczną. Skupiamy się na rynku krajowym, bo to tutaj mamy kontrakty z sieciami i musimy zapewnić ciągłość dostaw – wyjaśnia Elżbieta Szymańska. Firma kieruje się wartościami rodzinnymi, angażując w zarządzanie żonę i dzieci prezesa. Zatrudniając 200 osób, łączy doświadczenie starszych pracowników z wiedzą młodych absolwentów SGGW. Ale ma kłopot z personelem, bowiem praca w przetwórstwie mięsnym nie przyciąga młodych – hale są chłodne, wilgotne, a praca wymaga fizycznej wytrzymałości i precyzji. – W zakładzie mamy maksymalnie 10 stopni i dużą wilgotność. Młodzi się do tego nie garną, a starsi pracownicy powoli odchodzą na emeryturę.