Prawie za każdym razem, gdy ktoś mnie pyta: – A jak jest w Turcji? – zagadnienie wyjaśniam dłużej, niż chciałby tego rozmówca. Nie ma bowiem „jednej” Turcji. Tak jak nie ma „jednej” Polski. W przypadku Turcji rozziew jest jeszcze bardziej skrajny i podsycony uprzedzeniami Turków wobec siebie nawzajem. Umowna linia wschód – zachód, obrazująca różne zachowania społeczeństwa, nie dzieli kraju na pół. Można by ją nakreślić, prowadząc linię od Morza Czarnego przez Ankarę do Morza Śródziemnego. Ta „kreska” musiałaby też zgrabnie ominąć miasto Konya, które uważa się za jedno z najbardziej konserwatywnych w państwie.
Subskrybuj