Bywało i tak, że rodziny ofiar nie godziły się z decyzjami prokuratur o umorzeniu postępowania karnego. Takich spraw trafiło do moich programów ponad sto. Publikowałem je na prośbę rodzin, ale też policji, która chciała rozwiać wszelkie wątpliwości. Dziś przypomnę tragiczną historię z Poznania.
To było nad ranem 24 grudnia 1997 roku. Pracownik poznańskiego Night Klubu „Filadelfia” dokonał szokującego odkrycia. W jednym z pokoi do wynajęcia na godziny znalazł w wannie ciało młodej kobiety. Wezwano policję i pogotowie. Początkowo sądzono, że dziewczyna utopiła się podczas kąpieli. Zakładano też samobójstwo. Jak później ustalono, były to zwłoki 19-letniej mieszkanki Poznania. Nazwijmy ją Magdą. Dziewczyna mieszkała z matką i bratem na jednym z osiedli. Na co dzień pracowała w zakładzie złotniczym. Po pracy u jubilera często dorabiała jako siostra PCK w zakładzie opieki dla ludzi starszych.
Początkowo wolny czas spędzała głównie ze swoim chłopakiem, który pracował jako ochroniarz w jednym z poznańskich klubów. Nazwijmy go Piotr. Magda właściwie nie miała żadnych koleżanek – poza przyjaciółką Moniką. Z tą ostatnią dzieliła się wszystkimi swoimi sekretami. Monika i jej chłopak namówili Magdę, aby wspólnie z nimi poprawiła swą kondycję fizyczną w siłowni. Podczas jednego z takich spotkań Magda poznała nowego chłopaka, z którym potajemnie zaczęła się spotykać, ukrywając ten fakt przed dotychczasowym partnerem. Przemek, bo tak na imię miał jej nowy kolega, nazywany był przez wszystkich Bratem. Jak wynikało z późniejszych zeznań Moniki, Magda wkrótce rozpoczęła także współżycie seksualne z nowym chłopakiem i o tych namiętnych spotkaniach opowiadała swej przyjaciółce. Jak się później okazało, te kontakty ów „Brat” wzmacniał narkotykami. Coraz częściej dawał Magdzie różnego rodzaju środki. Monika twierdziła, że jej przyjaciółka dostawała od kochanka głównie amfetaminę oraz ecstasy. Magdzie podobały się nowe doświadczenia. Zdarzało się jej nawet świadomie przedawkować, aby zwiększyć działanie narkotyku. W spotkaniach Magdy i „Brata” zaczął brać udział nowy bohater zdarzeń – kolega „Brata” – „Surówa”. Coraz częściej spotykali się właśnie w tym gronie.
23 grudnia 1997 roku na jedno z takich spotkań „Brat” przyjechał w towarzystwie „Surówy”, samochodem tego ostatniego. Trafili do Night Klubu „Filadelfia”, gdzie wspólnie wynajęli pokój. Jak ustaliła policja, w czasie tego spotkania całe towarzystwo zażywało narkotyki. W tym klubie nie było większego problemu, aby dostać różnego rodzaju używki. Z zeznań barmana wynikało, że „Surówa” po 10 minutach wyszedł z pokoju i opuścił lokal. Właściwie do dziś nie ustalono, co się wydarzyło w tym wynajętym pokoju po wyjściu „Surówy”. Najprawdopodobniej Magda przedawkowała, a przerażony takim obrotem sprawy „Brat” wrzucił dziewczynę do wanny, chcąc upozorować utopienie. Nad ranem opuścił lokal i w niewyjaś nionych dotąd okolicznościach znalazł się 200 km od Poznania, w okolicach Lubina (na trasie z Legnicy tuż przed Jelenią Górą). Następnego dnia wieczorem zginął w wypadku samochodowym. Kierowca auta, który był uczestnikiem wypadku, zeznał, że młody mężczyzna wtargnął na szosę, nie dając mu szans na jakikolwiek manewr. Co jednak działo się z „Bratem” przez całą dobę i czy rzeczywiście był sam tuż przed wypadkiem, do dziś nie udało się ustalić. Do policji nie zgłosił się nigdy świadek tego wypadku – kierowca ciężarówki.
Według ustaleń prokuratury i policji Magda zmarła na skutek przedawkowania ecstasy. Rodzina Magdy nigdy nie pogodziła się z tymi ustaleniami. Również rodzina owego „Brata” nie wierzy, że chłopak zginął przypadkowo w wypadku drogowym. Podejrzewa, że ktoś go uprowadził, skoro znalazł się tak daleko od Poznania. Dla policji i prokuratury sprawa jest zamknięta, gdyż nie stwierdzono udziału osób trzecich. Ja w czasie publikacji tej sprawy w telewizji, miałem też sporo wątpliwości co do ustaleń śledczych. Szczególnie dotyczyło to nowego partnera Magdy – „Brata”.
Jak już wiemy, rano pracownik „Filadelfii” znalazł w wannie zwłoki Magdy. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna zmarła poprzedniego wieczora na skutek przedawkowania ecstasy. W pokoju jej chłopaka już nie było. Żaden z pracowników lokalu nie był w stanie podać godziny, o której „Brat” opuścił Night Club. Prezentując program, apelowaliśmy do ewentualnych świadków tego zdarzenia, a także osób, które może widziały, co działo się tej feralnej nocy i następnego dnia z mężczyzną używającym pseudonimu „Brat”. Emisja programu, niestety, nie przyniosła jakichś sensownych informacji.
Wiesz coś o tych tragicznych zdarzeniach – pisz: rzecznik@po.policja.gov.pl