Nowoczesne badania wykazały, że cecha taka jak wspomniane opierzone skoki nie determinuje bliskiego pokrewieństwa między gatunkami. Problem dotyczy też powszechnego użycia terminu „ptaki drapieżne” jako synonimu szponiastych, co w praktyce obejmuje różnorodne gatunki.
W Polsce występuje 29 gatunków szponiastych, choć nie wszystkie gniazdują. Przykładem są zimujący myszołów włochaty czy wyginięty w Polsce kopciuszek. Specjalista omawia też doskonałe przystosowania ptaków drapieżnych: ostre widzenie, zdolność do obserwacji w ultrafiolecie, wyostrzony słuch oraz węch, który jest ważny np. dla padlinożerców. Drapieżniki wyróżniają się także niezwykłą prędkością i zwrotnością, co czyni je doskonałymi myśliwymi.
W XIX wieku ptaki drapieżne były masowo tępione jako szkodniki, co doprowadziło do ich drastycznego spadku liczebności. Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero w XX wieku, kiedy zaczęto dostrzegać skalę problemu, a niektóre gatunki, jak bielik, całkowicie zniknęły z wielu obszarów Europy.
Jednak później pojawił się nowy problem – pestycyd DDT, który powodował, że ptaki, jak sokoły wędrowne, prawie wyginęły. Substancja ta kumulowała się w ich organizmach, zakłócając gospodarkę wapniową, co prowadziło do składania jaj ze zbyt cienkimi skorupkami. Dzięki intensywnym programom restytucji sokoły wędrowne zaczęły wracać, ale problem zagrożeń ze strony człowieka pozostał. Badania w Kampinoskim Parku Narodowym pokazały, że nawet w chronionych rejonach co szósty lęg jastrzębia jest niszczony przez ludzi.
Jednym z dramatycznych przypadków jest historia sokołów z lubelskiej elektrociepłowni, które były systematycznie trute. Pomimo intensywnej obserwacji online, w tym zaangażowania tysięcy ludzi śledzących losy tych ptaków, nadal dochodziło do zatruć, co zmusiło ornitologów do wynajęcia prywatnego detektywa. Trucie ptaków nie ogranicza się tylko do sokołów – w Niemczech i na Ukrainie również giną rybołowy i bieliki, głównie z powodu konfliktów z rybakami, którzy uznają je za zagrożenie dla swoich stawów. Mimo to, w Polsce udało się osiągnąć znaczące postępy w ochronie ptaków drapieżnych, choć problem nadal wymaga uwagi.
Około połowa młodych sokołów wędrownych i bielików nie przeżywa pierwszego roku życia, co jest znaczącą stratą, biorąc pod uwagę ich wciąż niską liczebność. Ptaki te prowadzą złożone życie rodzinne, często tworząc monogamiczne pary na wiele lat. W przypadku bielików znane są pary, które były razem przez 24 sezony lęgowe. Rozwody wśród drapieżników zdarzają się głównie z powodu braku sukcesów lęgowych. W czasie zalotów samce starają się zdobyć względy samicy, przynosząc jej upolowaną zdobycz, co symbolizuje ich zdolność do opieki nad przyszłym potomstwem. Różnica w wielkości między samicami a samcami wynika z podziału ról – większe samice zajmują się ochroną gniazda, podczas gdy drobniejsze samce polują częściej, przynosząc mniejsze zdobycze.
Zdarzają się także przypadki adopcji wśród drapieżników, zarówno wewnątrzgatunkowej, jak i międzygatunkowej. Przykładem jest sokół z warszawskiego Pałacu Kultury, który samodzielnie wychował dwa obce pisklęta. Podczas obrączkowania bielików w Nadleśnictwie Wolsztyn znaleziono żywego myszołowa, którego „adoptowała” samica bielika po tym, jak ptak trafił do gniazda jako ofiara. Takie przypadki, choć rzadkie, są dobrze udokumentowane.
Przyroda to jednak złożony świat pełen niuansów, gdzie instynkty odgrywają kluczową rolę. Drapieżniki, takie jak sokoły wędrowne, postrzegane dawniej jako „honorowe” ptaki, w rzeczywistości stosują taktykę polowania, pozwalając ofierze uciec, aby uzyskać odpowiednią wysokość do skutecznego ataku. Te ptaki wciąż zaskakują swoimi zachowaniami, co motywuje do ich dalszej ochrony. Badania pokazują, że większa różnorodność gatunków ptaków pozytywnie wpływa na subiektywne poczucie jakości życia ludzi.