Listy do redakcji Angory (25.08.2024)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Piłowanie Lasów Państwowych” 

Przyroda, głupcy 

Trwa audyt w Lasach Państwowych (LP), a po wstępnym ujawnieniu nieprawidłowości związanych z Funduszem Leśnym i Centrum Informacyjnym LP nóż mi się w kieszeni otwiera. Nie jestem działaczem ani aktywistą żadnej organizacji ochrony środowiska, jestem jedynie miłośnikiem przyrody i kocham las. Jako zwolennik aktywności fizycznej w plenerze i grzybiarz dostrzegam ogromne ubytki lasów na dużych obszarach we wszystkich nadleśnictwach mojego regionu. Jako obywatel przedkładam funkcje lasów (dotychczas olewane) społeczną i przyrodniczą nad funkcję gospodarczą. Odmienne priorytety mają ludzie z całego łańcucha leśno-drzewnego, łącznie z segmentem maszynowym i obsługi zakładów przemysłu drzewnego. Leśnicy, hodując las siekierą, wyrzynają go dla pieniędzy. Bo wiekowy las, jak twierdzą, stopniowo traci stabilność, drewno traci swoje właściwości, nie absorbuje dwutlenku węgla, lecz go emituje. Nie nadaje się gospodarczo w lesie do niczego!

Ekolodzy protestują, żądając zostawienia części drzew w lesie. Jedni naukowcy idą z leśnikami ręka w rękę. Prof. dr hab. Tomasz Zawiła- Niedźwiecki twierdzi, że „ograniczanie wycinek prowadzi do załamania branży drzewnej” i wskazuje na ponad 20-procentowy deficyt drewna w Polsce. Inni naukowcy twierdzą, że lasy chronią przed negatywnymi skutkami zmian klimatu. Prof. Piotr Skubała ostrzega, że „w Polsce mamy dwie, najwyżej trzy dekady, zanim nasza przyroda rozsypie się jak domek z kart”. Prof. dr hab. Krzysztof Adamowicz skłania się do pozyskiwania drewna, ale i utrzymywania 20 – 30 proc. lasów bez cięcia. Prof. Andrzej Jagodziński dopuszcza brak ochrony starych drzew, ale chce ochrony rejonów zakazu wycinki. Samorządowcy widzą wpływy do bud żetów gmin z podatków leśnych, dające szansę na rozwój regionalny.

Premier Donald Tusk widzi w grupach interesów elektorat wyborczy i wbrew rekomendacji resortu klimatu i środowiska w sprawie przyjęcia unijnego prawa odbudowy zasobów przyrodniczych, szukającego kompromisu zachowującego równowagę przyrodniczą, sprzeciwił się jego poparciu, stwierdzając, że „będziemy robili to bez przymusu europejskiego, wyłącznie tam, gdzie będzie na to zgoda, ochota i pieniądze”. Pomiędzy rykiem pił spalinowych w kniejach daje się słyszeć wołanie zwierząt o zabezpieczenie ich sezonowych potrzeb. Pan prof. dr hab. Bogusław Bobek w liście pt.: „Piłowanie Lasów Państwowych” (ANGORA nr 29), biorąc stronę nie tylko rębaczy, dostrzegł np. główną przyczynę spadku bioróżnorodności środowiska leś nego. To przegęszczona populacja łosi! W oskarżeniu słyszę przeładowanie profesorskiego sztucera i jego kolegów myśliwych. Bo zablokowane przez generalnego dyrektora LP badania naukowe (nad niechybną winą łosi) uniemożliwiają ich – darzbór – rozstrzelanie. Autor, nie widząc funkcji przyrodniczej i społecznej lasów, boleje nad niedoinformowaniem społeczeństwa przez leśników o „ludzkiej twarzy” funkcji gospodarczej lasu, wynikającej z „opracowań naukowych i danych oficjalnych”. Danych, moim zdaniem po części zachachmęconych, przesyłanych m.in. przez regionalne dyrekcje LP prowadzących działalność bez planów urządzania lasu! Szanowny Autorze, paradoks w LP polega na rozhuśtanej cenie drewna w kraju i frajerskiej sprzedaży za granicę, w latach 2019 – 2023, ponad 14 mln ton nieprzetworzonego drewna, m.in. do Szwecji (kraju o jednym z najwyższych współczynników lesistości) oraz do Niemiec (kraju będącego w czołówce eksporterów mebli, konkurującego na tym polu z Polską). Dobrze, że słychać ostre piłowanie LP audytem. Wyprawy LP po złote runo… leśne. JANUSZ

A jednak – sukces! 

Nie bardzo rozumiem, dlaczego tyle osób uważa, że prokuratura się skompromitowała w sprawie oskarżonego Marcina Romanowskiego. Uważam, że – przeciwnie – prokuratura odniosła sukces, i to spektakularny! Czy kiedykolwiek którejkolwiek prokuraturze udało się udowodnić winę oskarżonemu, który przyznał się do niej i to bez procesu przed sądem? Ten człowiek, chowając się za immunitetem, udowodnił, że jest winny. Tak sądzą nawet zwolennicy PiS-u, którzy wielokrotnie powtarzali, że jak ktoś jest niewinny, to nie ma się czego obawiać, a jak ma coś na sumieniu, to kręci i się miga, czyli jest winny. Obudźmy się, nie bądźmy „ciemnym ludem” Kurskiego i nie kupujmy pisowskich głupot, że reżim Tuska stosuje tortury, że rozwija się bezprawie, że te wszystkie przekręty to nieprawda. Wielu ludzi krytykuje rząd, że rozliczanie pisowców idzie za wolno. Gdyby koalicja zastosowała metody pisowskie, to poszłoby szybciej, ale trzeba to zrobić zgodnie z procedurami i obowiązującym prawem.

Proszę wziąć pod uwagę, że PiS przez 8 lat swoich rządów świadomie tak rozwalił prawo, iż było do przewidzenia, że jego następcom będzie trudno się w tym bajzlu połapać. Nawet prezydent Andrzej Duda raz ułaskawia niewinnych, potem, już skazanym prawomocnym wyrokiem, udziela azylu w Pałacu Prezydenckim, by ponownie, po raz drugi, ich ułaskawić. Ciężko jest współpracować z takim człowiekiem, gdy ów z uśmiechem na twarzy oświadcza, że będzie wetował ustawy rządzącej koalicji. Piastujący urząd prezydenta powinien reprezentować wyższy poziom. Dlatego, mając takiego przeciwnika (prezydent nie powinien być przeciwnikiem rządzących!), rząd musi postępować bardzo ostrożnie. Czasem się zastawiam, gdzie my żyjemy… Ja nie jestem człowiekiem Kurskiego i dlatego, jak patrzę na to wszystko, to się we mnie gotuje. Gwarantuję, że ludzie PiS-u sami nie wierzą w to, co mówią, bo wiedzą, że to są kłamstwa.

Dlaczego, do diabła, nie szanujemy i nie popieramy ludzi mądrych, których popiera i nagradza świat? Panu premierowi Donaldowi Tuskowi pisowcy nie dorastają do pięt. Zwracam się do PiS-u i jego zwolenników: nie siejcie nienawiści, która w was aż kipi. Widać to w waszych wypowiedziach. W takiej atmosferze został zamordowany prezydent Paweł Adamowicz. Opamiętajcie się! I ostatnia moja prośba. Zwolennicy PiS-u, nie róbcie przykrości Matce Boskiej Częstochowskiej i nie bierzcie udziału w politycznych wystąpieniach na wzgórzu świątynnym. Niebo patrzy z wysoka i wie, kto jest uczciwym człowiekiem, a kto nim nie jest. A Wy, Ojcowie Paulini, chrońcie swoją Patronkę. Z poważaniem JAN PURZYCKI

Lenistwo czy…? 

Piszę ten list 2 sierpnia, a więc w dniu, w którym miał być ogłoszony wyrok lub postanowienie sądu drugiej instancji w sprawie p. Romanowskiego. Miał, ale nie był i to nie dlatego, że sędzią w tej drugiej instancji jest tzw. neosędzia. Sprawę zawaliła pierwsza instancja, czyli Sąd Rejonowy na Mokotowie w Warszawie, a konkretnie sędzia p. Agata Pomianowska, absolwentka Collegium Humanum, członkini Justitii, znana z poszukiwania pomroczności niewiadomego koloru u p. Beaty Kozidrak przyłapanej na jeździe po kielichu. Prawnikiem nie jestem, ale spróbuję wypunktować jej grzechy zaniechania zrozumiałym językiem, przekładając z prawniczego języka prof. W. Sadurskiego. Dla mnie osobiście prawniczego autorytetu. A zatem po kolei.

Po pierwsze, jedyną niby-prawną podstawą jej postanowienia jest pismo jednego polityka, Greka Theodoriusa Rousopoulosa, do drugiego polityka, Szymona Hołowni, który zawalił sprawę u nas – ale o tym na końcu. Ten liścik mocy prawnej nie ma, ale ta pani (mała litera zamierzona) przytacza go jako prawdę objawioną. Dramatyzm jej lenistwa polega na tym, że decyzję o immunitecie wydał Rousopoulos, a ona WCALE nie zrobiła własnej analizy – za co jej płacę jako podatnik – parafując to, co napisał ten Grek.

Po drugie, ona nie ma żadnych kompetencji do udzielania instrukcji naszym władzom, bo nie ma pierwszeństwa decyzja tego pana przed decyzjami krajowymi. Jedynym organem Rady Europy, którego decyzje są dla nas wiążące, jest Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Po trzecie, nawet gdyby ten Grek miał rację (a nie ma), to art. 40 Statutu Rady Europy z 1949 r. stwierdza, że immunitet przysługuje wtedy, gdy jest „niezbędny dla wykonywania funkcji w Radzie Europy”. Nawet on, któremu kwestie korupcyjne nie są obce (na styku z Kościołem w Grecji), przyzna, że pompowanie kasy publicznej do partii politycznej i do salcesonowego egzorcysty nie należy do funkcji Rady Europy.

Po czwarte, p. Romanowski został zastępcą delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego RE dopiero 24.01.2024 r., bo w 2021 r. cwani delegaci rozszerzyli sobie REZOLUCJĄ okres trwania sesji do całego „roku parlamentarnego”. Absurd, bo jeśli sesja trwa non stop, to jaki sens ma określenie „w czasie sesji”, a nie „zawsze”Owa rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego nazywa się „Wskazówki”, czyli „Guidelines”, a te nie mają wiążącego charakteru. Zaćmienie umysłowe prawników Romanowskiego spowodowało, że zapomnieli o tym, o czym uczą w ogólniaku. Zgromadzenie nie może rezolucją zmienić aktu wyższego rzędu, jakim jest „Ogólne porozumienie między rządami państw członkowskich”.

No i po piąte, to porozumienie z 1949 r. wyraźnie wyklucza spod immunitetu działania będące „popełnieniem, próbą popełnienia lub popełnionym przestępstwem”. Nagrania p. Mraza wskazują, że p. Romanowski to domniemany przestępca złapany na gorącym uczynku. Tak jak naganne i niezrozumiałe jest dla mnie lenistwo sędzi Agaty Pomianowskiej, tak wręcz kompletnie głupie i tępe intelektualnie jest zaniechanie Szymona Hołowni jako marszałka Sejmu. Powinien tego samego dnia, kiedy Sejm odebrał Romanowskiemu immunitet, odwołać go z funkcji zastępcy delegata do ZPRE i nie byłoby problemu. Ktoś w sieci dosadnie podsumował jego działanie, a właściwie zaniechanie działania: „Panie Hołownia! Trupy się zakopuje, a nie trzyma, żeby psuły atmosferę”KOMINIARZ

Kto za tym stoi? 

Czy to jakaś złośliwość, czy podstępne, zaplanowane działanie sprawia, że temat aborcji, wielokrotnie rozpatrywany w polskim Sejmie, wciąż nie znajduje zrozumienia u polskich posłanek i posłów? Nazywając rzecz po imieniu, to lekkomyślność (bezmyślność?) wielu parlamentarzystek i parlamentarzystów nie pozwala na prawne uregulowanie tematu aborcyjnego w polskim prawodawstwie. Od wielu lat kobiety w Polsce walczą o swoje prawo do aborcji, zgodnie z zasadami obowiązującymi w całej Europie, i ciągle przegrywają w głosowaniach kolejnych ustaw, gdy do większości brakuje (raptem!) kilku głosów. Pokrętna i perfidna manipulacja słowem sprawiła, że kobieta w określonych sytuacjach niby ma prawo do aborcji, ale nie ma go i jest karana osoba udzielająca pomocy rodzącej śmiertelnie chory płód. Czy tej sprzeczności nie pojmują wybrani przez elektorat polscy oświeceni posłowie?

Nie, oni dobrze to rozumieją, tylko są przekonani, że polski lud jest nadal ciemny i można nim manipulować, jak się chce. Powiem to wprost: w Polsce nie ma już ciemnego ludu! Niech ci posłowie nie liczą na głosy obywateli, którzy słyszą od rządzących frazesy, że nie będą oni „przykładać ręki do zabijania nienarodzonych”. „Nie chcę zabijać” – to brzmi przekonująco, ale i fałszywie. Przecież tu nie chodzi o zabijanie, ale o pomoc kobiecie, która znalazła się w tragicznej dla siebie sytuacji. Wolą pozwolić, by kobieta przechodziła męki prowadzące do śmierci zarówno jej, jak i chorego płodu. Przykładów tego już mieliśmy wiele. Poseł, który używa słów „zabijać”, kiedy chodzi o prawo do udzielenia pomocy, powinien być odwołany przy najbliższych wyborach. I z pewnością do tego dojdzie. Wyborcy nie zapomną, kto obstawał przy wprowadzeniu zapisu „karania za pomoc”.

To przecież nie kto inny, jak „prezes nad prezesami” nakłaniał swoją ulubienicę z Trybunału Konstytucyjnego do wprowadzenia tego bandyckiego prawa. A przy tym pokazowo obcałowuje ręce kobiet, by publika podziwiała, jaki to dobry człowiek z tego Jarosława… Drugie miejsce za prezesem zajmuje pisowski prezydent, także posługujący się słowem „zabijanie” i dający do zrozumienia, że nie podpisze ustawy, nawet gdyby uchwalił ją Sejm. Ciekawe, czy nie obchodzi go to, że w trudnej sytuacji mogłyby się znaleźć kobiety z jego otoczenia (…)? Pan Andrzej Duda woli, by kobiety cierpiały? Stojąc w oknie prezydenckiego pałacu, patrzy na kobiety proszące go o pomoc, ale jego zimny wzrok i pomnikowa postawa mówią same za siebie. Kobiety tego nie zapomną, a w końcu i tak wywalczą swoje. Pozdrowienia STARY DŁUGOPIS

Jednoczmy się! 

W 1989 roku, po 44 latach, odszedł w niebyt szary i mroczny socjalizm, a wstąpiła w nasze progi prawdziwa wolność i nieznana nam demokracja. Wraz z nimi powinna też nastąpić zgoda narodowa i jedność, tak abyśmy mogli w całkowicie wolnej Ojczyźnie budować lepszą przyszłość dla siebie i dla następnych pokoleń. Ale, niestety, tak się nie stało i dziś jesteśmy podzieleni na dwa obozy, a przysłowie mówi: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. I to jest prawda! Tymczasem politycy, rządzący (i my sami!) wcale nie myślą o zgodzie i pojednaniu. Sam pan prezes Kaczyński, zamiast jednoczyć, podzielił nas na dwa sorty. Lepszy – złożony z prawdziwych patriotów – to PiS i jego zwolennicy, którzy przez osiem lat dbali o nas, nie zaniedbując swoich. Swoich zachęcał do tworzenia różnych spółek i fundacji, dotowanych, oczywiście, z budżetu państwa. Dla swoich były premie i nagrody. Mogli oszukiwać i kraść pod szyldem specjalnie dla nich utworzonego prawa. A gorszy, drugi sort to wszyscy pozostali: niepatrioci, spolegliwi wobec Niemców i ulegający Unii Europejskiej. I tak to trwa… Teraz, w niebezpiecznym czasie, gdy wspomagamy Ukrainę, władca Putin stara się i u nas siać zamęt poprzez ataki hybrydowe i różne formy sabotażu. W przyszłości być może sięgnie po działania militarne. Putin chce nas osłabić, bo słabe państwo jest podatne na ataki z zewnątrz. Już dziś, teraz, potrzebne są nam zgoda, czujność i zjednoczenie, bo w jedności tkwi nasza siła. Jestem emerytem z dużym stażem i chciałbym w końcówce swojego życia doczekać się radosnych dla wszystkich dni – bez oskarżeń, kłótni, rozliczeń, bez trudnych chwil. Ale to chyba pozostanie w sferze moich marzeń… CZYTELNIK z Gorlic

Prawo i Sprawiedliwość – brzmi pięknie… 

To oczywista oczywistość, tego kwestionować nie można. Ale, niestety, tylko brzmi. Rzeczywistość jest inna, smutna, wręcz porażająca. I każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, dobrze o tym wie. Do rzeczy – nazwa partii Jarosława Kaczyńskiego to jakaś abstrakcja, kompletne oderwanie od rzeczywistości. Z prawem i sprawiedliwością partia na pewno nie ma nic wspólnego. Ponieważ jednak obowiązujące w tym zakresie przepisy nie zabraniają takich dziwolągów, to mamy, co mamy. I, niestety, jesteśmy zmuszeni po prostu to zaakceptować – święty Boże nie pomoże. Na co dzień mamy przekręty finansowe, omijanie obowiązujących przepisów, prywatę, czasami jawne złodziejstwo… Praktycznie robią, co chcą. Bardzo smutne, że Kościołowi katolickiemu w ogóle to nie przeszkadza. Dawno temu (co najmniej 10 lat) znany polityk Janusz Korwin-Mikke nazwał PiS Populizmem i Socjalizmem. Moim zdaniem określenie wyjątkowo trafne. Tej partii naprawdę bardzo daleko do prawa, do sprawiedliwości. Całe szczęście, że PiS jest obecnie w opozycji. Oby jak najdłużej: im dłużej, tym lepiej. Wolę nie myśleć, co będzie, jak (odpukać!) dojdzie do władzy. Dlatego też zwracam się z gorącą prośbą do Koalicji 15 października – róbcie wszystko, co możliwe, oczywiście w granicach prawa, aby jak najdłużej sprawować władzę. Z góry dziękuję. PS A dla Pani Babci Helenki gratulacje i podziękowania za list „Błazenada!” (ANGORA nr 31/2024). KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI

„Takie będą rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” 

Europa Zachodnia, na podstawie wielowiekowych doświadczeń, wypracowała sobie system szkolny (oczywiście z drobnymi odchyleniami w poszczególnych krajach), gdzie dzieci w wieku od 6 do 12 lat uczęszczają do szkoły podstawowej (grammar school), młodzież w najbardziej zbuntowanym wieku od 13 do 15 lat uczęszcza do gimnazjum (junior secondary school), zaś młodzież starsza – do liceum (senior secondary school). Powszechnie wiadomo, że 6-latek potrzebuje mniejszej ławy szkolnej niż 19-latek. Różne są wymagania co do menu, zainteresowań, samodzielności, możliwości itd. Inny charakter szkolnej wycieczki, szkolnego apelu interesuje 15-latka, a inny 6-latka. Pani Anna Zalewska, likwidując gimnazja, powołała do życia coś, co można nazwać kołchozem szkolnym. Przez takie podejście pani Zalewska umieściła 6-latków (dzieci) w tym samym budynku co młodzież 15-, 16-letnią. Niepotrzebne stały się dopiero co przygotowane budynki gimnazjów, kosztowne stały się rozwiązania organizacyjne (gimbusy) itp.

W wieku 15 – 16 lat młodzież jest najbardziej zbuntowana, skłonna do przemocy. Ta młodzież po „reformie” Zalewskiej może stać się „ulicą wychowawczą” dla 6 – 12-latków. To ta grupa wiekowa szczególnie powinna być pozbawiona możliwości przebywania obok 6-latków, aby pierwszoklasiści nie zostali zbyt wcześnie wciągnięci w tematykę przemocy, seksu. Wychodząc naprzeciw doświadczeniom Europy Zachodniej, były minister edukacji Mirosław Józef Handke powołał do życia gimnazja. Jego system szkolny nie był bez wad, np. dyskredytował nauczycieli dochodzących. Wtedy, kiedy zaawansowany model Handkego był bardzo bliski pełnej realizacji (budynki, gimbusy itd.), pojawiła się p. Zalewska. Trudno odgadnąć, czym się kierowała, gdy połączyła szkoły podstawowe z gimnazjami, powołując do życia szkoły ośmioklasowe, z powrotem łącząc 6-latki z 15-latkami.

Ten twór bardziej kojarzył się z kołchozami. „Reforma” stała się źródłem wielu zbytecznych kłopotów: nakładanie się roczników, niewykorzystanie dopiero co stworzonej infrastruktury itp. Pani Zalewska nie zainteresowała się wprowadzaniem do szkół (śladem Zachodu) gabinetów lekarskich, dentystycznych. Pani Zalewska sprowadziła nasz system szkolny do XIX wieku, podczas gdy Zachód go unowocześnia. W krajach Europy Zachodniej, w Skandynawii, uczą uczniów myślenia, tego, jak rozwiązać problem, gdzie znaleźć pomoc. Zalewska postawiła na kontynuację bezmyślnego uczenia na pamięć. W Belgii uczniowie szkół technicznych współpracują z zakładami pracy. Szkoły np. produkują pewne proste elementy na ich rzecz. Przedsiębiorstwu nie opłaca się ich wytwarzać, za to uczniowie zdobywają wiedzę praktyczną, a zakład pracy płaci szkole za to, co wyprodukowali uczniowie.

Nie bez znaczenia jest fakt, że przy obecnej dużej mobilności Europejczyków dobrze jest mieć podobny system szkolny. Uczeń emigrujący z Polski po ósmej klasie trafia za granicą do takiej, gdzie wszyscy się znają od dwóch lat. Dawniej można było rozważyć przeprowadzkę po szóstej klasie lub po ukończeniu gimnazjum, aby dostać się do tego samego systemu, do klas, które są nowe dla każdego ucznia – zarówno tego z danego kraju, jak i dla imigranta. Mgr inż. BOLESŁAW KOT 

2024-08-20

Angora