Od niedawna obserwujemy wzrastający ferment w obozie rządzącym. Frakcje zwalczają się nie tylko w łonie rządu, ale ich polityczni nominaci w areopagu nazywanym Trybunałem Konstytucyjnym też nie potrafią dojść do porozumienia w sprawie tak kluczowej dla Polaków, jak wniosek o odzyskanie pieniędzy z KPO. Moje doświadczenie podpowiada mi, że taki ferment jest niechybną zapowiedzią daleko idących pozytywnych zmian politycznych w kraju. Pamiętam z czasu młodości, choć widziany z daleka, równie silny ferment w partii rządzącej powojenną Polską.
Był rok 1956 i ja dorastałem podczas swojej pierwszej emigracji w Unii Południowej Afryki (dziś RPA). Po czerwcowych masowych protestach ludzi w Poznaniu coraz więcej dochodziło do nas informacji o postępującej liberalizacji i podziałach w partii, a w sierpniu już głośno wspominano nazwisko Władysława Gomułki, komunisty, który wcześniej spędził kilka lat w więzieniu za „odchylenia narodowo-prawicowe”, a teraz wydawał się wracać do łask i do polityki. Jak młodsi wiedzą z historii, a ja po prostu pamiętam – ten niepokój w kręgach władzy w ówczesnej Polsce zaowocował tzw. polskim Październikiem.
Subskrybuj