Przejmując kluczyki od czerwonego Discovery Sport, z marszu zabrałem go w długą trasę. Celem był położony w Bieszczadach Arłamów, gdzie odbywała się prezentacja statyczna nowych modeli Hondy, z ciekawym kompaktowym crossoverem ZR-V na czele, o którym więcej za kilka tygodni, po pierwszych jazdach testowych. Ruszyłem z Łodzi, wybierając najkrótszą drogę, prawie pozbawioną autostrad oraz ekspresówek. Zamiast nich malownicze – im bliżej Arłamowa, tym bardziej – jednopasmówki starego typu, czyli optymalne warunki do uzyskania jak najniższego spalania. Prowadząc nad wyraz spokojnie, dziwiłem się, że komputer pokładowy Land Rovera wskazywał ok. 10 litrów bezołowiowej na każde sto kilometrów. Po całym teście, kiedy doszło trochę jazdy po mieście i autostradzie, rezultat ustabilizował się na poziomie 11 litrów. Sporo, zważywszy na to, że Discovery Sport z dobrymi osiągami – nie wspominając o „sportowych” – ma niewiele wspólnego. Dwulitrowa 200-konna benzyna rozczarowuje przeciętną dynamiką (ok. 9 sekund do setki) objawiającą się „wołowatym” stylem nabierania prędkości. Choć zagorzali zwolennicy brytyjskiej marki pewnie pospieszą z ripostą, że mamy do czynienia z dystyngowanym i pełnym klasy charakterem. I fakt, kultury pracy czterocylindrowej jednostce nie sposób odmówić. Discovery Sport oferowany jest także w mocniejszym, 249-konnym benzynowym wariancie, który zapewne będzie bardziej żwawy, zaś apetyt na paliwo powinien mieć podobny. Do wyboru są też dwa diesle i hybryda plug-in.
It's here without taxes, 2015 edition of Land Rover Discovery.
Priced: #Ugx115m pic.twitter.com/V7r5Otgged
— 𝐃𝐫𝐢𝐯𝐞 𝐍𝐨𝐰 𝐔𝐠𝐚𝐧𝐝𝐚 (@DriveNowUg) May 26, 2023
Subskrybuj