Materiał wyemitowany w telewizji pokazuje pomarańczową kulę ognia wybuchającą z samolotu pasażerskiego, zderzenie z Dash-8 podczas lądowania i słup dymu wydobywający się z boku airbusa, kiedy sunął po pasie startowym. – Cała kabina wypełniła się dymem w ciągu kilku minut. Rzuciliśmy się na podłogę. Dym szczypał jak cholera. To było piekło. Potem otworzyły się awaryjne zjeżdżalnie i pognaliśmy do nich – opowiada 17-letni Szwed Anton Deibe. Wkrótce płomienie objęły cały samolot, który ostatecznie się zawalił. Choć wypadek był bardzo groźny, wszyscy pasażerowie i 12-osobowa załoga A350 zdołali się ewakuować. Według Japan Airlines czternaście osób zostało rannych, ale życiu żadnej z nich nie zagraża niebezpieczeństwo. Śmigłowiec Straży Przybrzeżnej przygotowywał się do startu, miał lecieć z pomocą do Niigata, rejonu dotkniętego trzęsieniem ziemi. Uratował się tylko 39-letni pilot. Pięciu członków załogi zginęło.
Przyczyna wypadku nieustalona
Minister transportu Tetsuo Saito powiedział, że przyczyna wypadku jest niejasna. Premier Fumio Kishida zarządził wszczęcie dochodzenia, którym będzie kierować Japońska Rada Bezpieczeństwa Transportu. Wezmą w nim udział również przedstawiciele Francji, gdzie zbudowano samolot, oraz Wielkiej Brytanii, gdzie wyprodukowano dwa silniki Rolls-Royce. Eksperci zbadają, jakie instrukcje wydali kontrolerzy obu statkom powietrznym, zanalizują systemy samolotu i lotniska. – Myślę, że dochodzenie skupi się w dużej mierze na zezwoleniach (na lądowanie), a następnie na tym, co załoga (airbusa) mogła zobaczyć. Czy widzieli ten drugi samolot na pasie startowym – tłumaczy amerykański badacz wypadków lotniczych John Cox. Przytacza przypadek z 1991 roku, gdy na międzynarodowym lotnisku w Los Angeles zderzyły się maszyna USAir z samolotem SkyWest Airlines: – Załoga USAir nie widziała tam SkyWest, chociaż znajdował się on na pasie startowym. Oświetlenie było takie, że nie mogli go widzieć.
Do pomocy w śledztwie swoich doradców technicznych wysłał Airbus. Wypadek stanowi duży PR-owy problem dla francuskiego producenta. Spłonęła nowa konstrukcja, która weszła na rynek w 2015 roku jako flagowy samolot szerokokadłubowy i, co podkreśla firma, był to pierwszy przypadek zniszczenia kadłuba A350. Pożar na jednym z dwóch głównych portów lotniczych Tokio postrzegany jest jako test kadłubów z kompozytów węglowych stosowanych zamiast tradycyjnych poszyć aluminiowych w A350 oraz Boeingu 787. – Niewiele wiemy o spalaniu kompozytów – mówi John Cox. – To najbardziej katastrofalny pożar samolotu kompozytowego, jaki mógłbym sobie wyobrazić. Z drugiej strony, ten kadłub ochronił (pasażerów) przed naprawdę straszliwym pożarem. Przez jakiś czas nie spłonął, co pozwoliło wszystkim wydostać się na zewnątrz.