„Nie może być tak, żeby ukraińscy oligarchowie rządzili rynkiem zboża w Polsce – premier Polski” – cytuje Mateusza Morawieckiego w swym tytule portal Meta. „Minister obrony Polski: spór o zboże dotyczy ukraińskich oligarchów” – to już nagłówek w serwisie Jewropejska Prawda, który z kolei przytacza słowa Mariusza Błaszczaka. Ukraińskie media nie odnoszą się jednak do sedna zarzutów. Przyczyn konfliktu szukają gdzie indziej. – Co się stało? Dlaczego doszło do obecnej publicznej konfrontacji pomiędzy dwoma zaprzyjaźnionymi krajami? – pyta więc na łamach portalu NV kijowski politolog Wołodymyr Fesenko.
Dyrektor Ośrodka Badań Politycznych „Penta” uważa, że nagły wybuch napięcia w relacjach między Ukrainą a Polską oraz publiczna wymiana ostrych oświadczeń i oskarżeń, która wywoła burzliwe reakcje w obu krajach, jest sytuacją wręcz paradoksalną. Mowa bowiem o krajach, które „jeszcze niedawno” działały jako najbliżsi sojusznicy polityczni, zwłaszcza w kwestiach przeciwstawiania się rosyjskiej agresji. Przypominając o tym, że praprzyczyna tej sytuacji jest znana od dawna, a jest nią konflikt interesów na rynku zbóż, Fesenko podkreśla, że dotyczy on „kilku innych państw wschodnioeuropejskich, z którymi Ukraina konkuruje w sferze rolnej”.
Ukraina chce od nas odszkodowań za embargo na zboże. Za chwilę będą domagali się napraw gwarancyjnych czołgów, które od nas dostali.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 24, 2023
– Dodatkowo sytuację zaostrzyły mające odbyć się wkrótce wybory w Polsce i na Słowacji – wyjaśnia politolog. – W Polsce właśnie konserwatywna ludność wiejska jest jedną z priorytetowych grup wyborczych dla partii rządzącej, więc obrona interesów polskich rolników – szczególnie w przededniu wyborów – była bardzo wrażliwym tematem dla polskiego rządu. Ostrzegając, że z politycznej konfrontacji na tym tle „cieszą się tylko w Moskwie”, Fesenko radzi, jak załagodzić napięcie: zaprzestać awantur na szczeblu oficjalnym i siadać do stołu rozmów. Aby pokonywać zaistniałe problemy na drodze akceptowalnych rozwiązań, a nie wzajemnych, publicznych oskarżeń. Tych na razie obie strony sobie nie szczędzą. Nie tylko zresztą politycy, ale i sami publicyści.
I to nawet na łamach tego samego wydania. „Prezydent Polski Andrzej Duda powiedział, że Ukraina przypomina mu tonącego, który może wciągnąć pod wodę kogoś innego” – ekonomista Serhij Fursa w NV. „A mnie – pisze w komentarzu – topielca przypomina sam Andrzej Duda, przede wszystkim martwiący się o wynik wyborów 15 października, których ze wszystkich sił stara się nie przegrać”. Ze swojej strony autorzy finansowo- -ekonomicznego portalu Mind zwracają uwagę, że chociaż w Polsce kwestia rolna „jest podgrzewana” przez polityków, to nie jest zmyślona, bo napływ ukraińskiego zboża na polski rynek istotnie zwiększył się wielokrotnie. Inna sprawa, że kupowali je przecież sami polscy kontrahenci…
Wypowiedzi z dzisiaj:
-nadal będziemy dostarczać broń Ukrainie
-nie poparł pomysłu zabierania socjalu Ukraińcom
-spór o zboże nie wpłynie na sojusz z z UkrainąObrzydliwa postać pic.twitter.com/bKikLXD7Hg
— Chłop Antoni (@ChopAntoni1) September 22, 2023
„Niewątpliwe, że wskutek tych praktyk przegrali miejscowi rolnicy” – czytamy w artykule zatytułowanym „Przyjaźń do pierwszego ziarna: do czego doprowadzi ukraińsko-polski konflikt rolny”. Co do tego, że „to kłótnia nie na żarty”, nie mają też wątpliwości dziennikarze telewizji TSN. Jak więc się pogodzić? I czy uda się to w najbliższym czasie? – Warszawa powinna zrozumieć, że na wzroście cen zboża na światowych rynkach będą zarabiać nie tylko polscy rolnicy, ale też Rosja, która w ub.r. eksportowała go ok. 40 mln ton. Właśnie dlatego Moskwa niszczy teraz naszą infrastrukturę portową i lądową, konkurenci są jej niepotrzebni – zauważa Chrystyna Zełeniuk, autorka obszernej analizy na ten temat.
– Ale i Kijów musi zrozumieć: uregulowanie stosunków handlowych z Polską to przedmiot długich i trudnych negocjacji. I po polskich wyborach parlamentarnych 15 października nic samo się nie rozwiąże.