Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy Polak, jako że przyzwyczajeni jesteśmy raczej do komunikacji bezpośredniej, przynajmniej raz podczas pobytu w Meksyku przeżywa szok. Dzieje się to zwykle wtedy, kiedy pytając jakiegoś przechodnia o drogę, trafi akurat na osobę jeszcze mniej obeznaną od niego. Nie usłyszy wtedy szczerego: „Niestety, nie wiem, jak dojść na pocztę”, lub: „Przykro mi, ale nie jestem stąd”, tylko wypowiedziane pewnym siebie głosem: „Proszę iść w prawo, a potem za bankiem skręcić w drugą w lewo”, mimo że żadnego banku tam nie ma, a ulica jest ślepym zaułkiem. Meksykaninowi bardzo trudno bowiem przyznać się do niewiedzy, a grzeczność nakazuje mu odpowiedzieć cokolwiek, nawet jeśli nie jest to zgodne z prawdą.
Subskrybuj