Kolaż to technika awangardowych artystów z ubiegłego wieku, polegająca na przyklejaniu skrawków papieru, gazet, fotografii na podłoże, jak tektura i płótno, w pozornie przypadkowy sposób. Czasy Internetu to renesans tego typu twórczości, bo nic tak nie trafia do użytkowników mediów społecznościowych jak obrazek z lapidarnym komentarzem, dlatego wystawa przyciągnęła młodych. Z prezentowanej w Rzymie palety kolażowych pocztówek ze zbiorów Fundacji Wisławy Szymborskiej, Jarosława Mikołajewskiego, Bogusławy Latawiec, Edwarda Balcerzana dałoby się stworzyć kanon wizualnych didaskaliów do każdej współczesnej sytuacji. Małpa i towarzyszący jej napis „Co dalej” nie przestają przecież być wyrazem rozterki o nazajutrz ludzkości; zaopatrzone w dwie ręce słowo „JA” inspiruje do bycia kowalem własnego losu, a hasło „Drukarz siedzi”, odniesione do mężczyzny usadowionego z gazetą w fotelu, wprowadza zarówno do subtelnego świata niuansów niejednoznaczności, jak i brutalnej strefy medialnych fake newsów.
Szczególnie wymowne są życzenia:
„Pod choinkę mistrzów holenderskich, przyjaźni, tysięcy, skórki pomarańczowej, uroczych dziewcząt, lampy, zimowych deserów, losowania, kosmetyków, róży, witamin” albo „Pomyślności w Nowym Roku, udanych przedsięwzięć, zdrowia, materiałów piśmiennych, kafli i pieców majolikowych, pozostałości kamiennego wału, aptekarza Józefa Schneidera, sondaży, 100 biletów, pieczywa dr. Oetkera, lampy, Demostenesa; 1,5 szklanki cukru, 150 huzarów, kutego żelaza, 10 medali zasługi, rozwoju potęgi woli, suto zastawionych stołów, kołnierzy boa, fabryki trykotaży, wyrobów koszykarskich i wózków dziecinnych”. Obok promocji wartości naprawdę podniosłych i zachęty do kreatywnych figli z językiem, są one zarazem kpiną z telewizyjnego słowotoku wraz z jego semantyczną pustką.
Ciekawostkę wystawy,
której kuratorami byli Anna Jagiełło i Luigi Marinelli, we współpracy z Gai Fiorentino, stanowił… podręcznik języka angielskiego z ilustracjami Szymborskiej. Przez trzy dni trwała międzynarodowa konferencja naukowa z udziałem filologicznych autorytetów. Wśród zaproszonych mówców znaleźli się m.in.: Teresa Walas, Monika Woźniak, Joanna Grądziel-Wójcik, Wojciech Ligęza, Tomasz Bilczewski, Michał Rusinek – zogniskowana na tłumaczeniach, związkach noblistki z poetyką surrealistyczną, prozą i tradycją, oraz relacjach z innymi osobistościami, a raczej „określonymi osobami”, jak pewnie wolałaby protagonistka: Miłoszem, Herbertem, Lipską, Lemem. Odbył się też koncert jazzowy Silvii Manco, osnuty wokół wersów poświęconych Elli Fitzgerald, zmarłej w tym samym roku, w którym Polka otrzymała z Akademii Szwedzkiej wiadomość o prestiżowej nagrodzie (o upodobaniu poetki do głosu amerykańskiej wokalistki wspomina aktorka Anna Lutosławska w filmie Radość pisania).
Nie tylko Wieczne Miasto wspólnym wysiłkiem wielu podmiotów – nie lirycznych, lecz związanych z kulturą, od Instytutu Polskiego, rzymskiego uniwersytetu i muzeum po fundację, inne instytucje oraz zaangażowanych polonistów i slawistów – celebruje stulecie narodzin Poetessy. Genua, Bolonia, Vicenza, Neapol i Bari także stały się kustoszami pamięci o niej. Włosi są, po rodakach, najbardziej zagorzałymi miłośnikami polskiej poezji w wydaniu Szymborskiej. Cenią, że jest ona nienachalna, „zrozumiała, ale nie tania”, inspirująca do stawiania sobie uniwersalnych pytań: co będziemy pisać naszym życiem, „Mein Kampf albo Chatkę Puchatka”?