XV. Królewski żywot Lata 70. były dla mnie i Mariana niezwykle udane. Mój mąż zarabiał naprawdę mnóstwo pieniędzy. Doszło do tego, że ja w ogóle nie jeździłam pociągami, tylko brałam taksówkę i jechałam na zakupy do Warszawy. Miałam tam założone w banku przy ul. Czackiego konto wewnętrzne, na które wpłacałam bony dolarowe. Potem jechałam na
Tag: wspomnienia
Wspominamy Janusza Glanca-Szymańskiego, wieloletniego sekretarza redakcji
Gościu w czerwonych butach Pierwszy raz zobaczyłem go kilkadziesiąt lat temu w nieistniejącej już od dawna redakcji łódzkich „Odgłosów”. Przyniosłem tam jako współpracownik jakiś tekst, a Pan Janusz Glanc-Szymański był wówczas grafikiem – rysownikiem. Od razu pomyślałem, że to niezły gość, taki redakcyjny „figo-fago”, co nie odpuści żadnej kobiecie i nie ominie żadnej fajnej imprezy.
„Mój trubadur z Kamiennej”. Część V nowej książki Bożeny Lichtman
VIII. Ślub i wesele – Wszystko zmieniło się, gdy zaszłam w ciążę. Postanowiliśmy wtedy się pobrać. Ślub wzięliśmy 12 kwietnia 1969 roku. Co ciekawe, Marianek wcale mi się nie oświadczył, tylko jakoś tak zwyczajnie ustaliliśmy, że bierzemy ślub, bowiem wkrótce miało przyjść na świat dziecko i trzeba było to wszystko jakoś poukładać. Nasze matki już
Listy do redakcji Angory (07.09.2025)
„Prezent z Ameryki?” Nie rezygnować, ale żądać! Chciałbym odpowiedzieć Pani Ewie Nowakowskiej, autorce listu „Prezent z Ameryki” (ANGORA nr 33). Rafał Trzaskowski przegrał, bo 1 361 913 osób wyszło z pracy przed przerwą na lunch, choć to nie był piątek. Polityka to często praca na ugorze. Nikt Państwa nie zmusza (jeszcze), żeby iść na wybory. Proszę tylko pamiętać, że (jeszcze) mają Państwo szansę postawić na mniejsze
„Mój trubadur z Kamiennej”. Część IV nowej książki Bożeny Lichtman
V. Trubadurzy po raz pierwszy Marian rozpoczął swoją przygodę z muzyką w 1960. Śpiewał wtedy sam, akompaniując sobie na gitarze. W 1962 zgłosił się na Festiwal Młodych Talentów w Szczecinie i zdobył tam drugie miejsce! Miał czternaście lat, a śpiewać zaczął, gdy miał dwanaście. Byli tam też m.in. Helena Majdaniec i Czesław Niemen, wtedy jeszcze
Stanisław Soyka. Wokalista o jazzowej duszy
Miał wystąpić na tegorocznym festiwalu „Top of the Top” w Sopocie. Nawet odbył próbę z Natalią Grosiak, członkinią zespołu Mikromusic, z którą zamierzał zaśpiewać piosenkę „Cud niepamięci”. Później jednak poczuł się źle, zasłabł i został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze podjęli próbę ratowania mu życia. Jednak bezskutecznie. Umarł w czwartek, 21 sierpnia 2025 roku, a
„Mój trubadur z Kamiennej”. Część III nowej książki Bożeny Lichtman
Zespół Trubadurzy został szeroko opisany w wielu wydawnictwach. Są to opisy zazwyczaj dość ogólnikowe, encyklopedyczne. Ja z kolei postanowiłam spojrzeć na historię tej grupy muzycznej z zupełnie innej strony, a mianowicie subiektywnej, mojej własnej. Całe swoje życie związałam z Marianem i jego kolegami z zespołu. Byłam świadkiem ich początków, czasów rozkwitu kariery, przerw w działalności
Wojciech Pokora. Widz był dla niego świętością
– Pamiętam, jak po śmierci pana Wojciecha opowiadała mi pani, że energię daje pani poczucie, że pan Wojciech jest obok i czuwa nad panią. – On nie tylko czuwał nade mną. Zdarzały się chwile, że wchodziłam do tego pokoju, w którym teraz rozmawiamy, i widziałam go siedzącego w fotelu. Rozmawiałam z nim, on mnie uspokajał
George Wielki. Odszedł od nas jeden z wybitniejszych bokserów
Foreman urodził się w 1949 roku w Marshall w Teksasie. W młodości był łobuzem i drobnym przestępcą. Szkołę porzucił, mając 16 lat. Rok później spróbował sił w boksie. Półtora roku później został w Meksyku mistrzem olimpijskim w wadze ciężkiej. Znokautował reprezentanta ZSRR już w drugiej rundzie. Po walce pomachał na ringu małą amerykańską flagą. Nie
Andrzej Kosewski. Bez ręki, za to z dużą odwagą
Borowski Las, kilkanaście kilometrów od Mrągowa. W lesie nad jeziorem ośrodek bankowy. Przy brzegu duża łódka typu Maxus, na którą wchodzi pięciu facetów w gajerkach, kobieta w stroju sportowym i jeszcze ktoś. Obserwuję, mocząc kij, jak łódka odbija od brzegu. W pewnym momencie bierze przechył i kobieta wpada do wody. Facetów zamurowało, do wody skacze ten „ktoś”, wyciąga kobietę na brzeg, bijemy brawo. Przyglądam się bliżej temu