R E K L A M A
R E K L A M A

Mój Trubadur z Kamiennej. Część VII nowej książki Bożeny Lichtman

Lata 70. upływały Trubadurom w blasku sławy i pieniędzy, ale za kulisami nie brakowało miłosnych zawirowań, burzliwych przyjaźni i decyzji, które na zawsze odmieniły ich życie.

Krzysztof Krawczyk z drugą żoną Haliną Żytkowiak Fo /t. archiwum prywatne

XV. Królewski żywot

Lata 70. były dla mnie i Mariana niezwykle udane. Mój mąż zarabiał naprawdę mnóstwo pieniędzy. Doszło do tego, że ja w ogóle nie jeździłam pociągami, tylko brałam taksówkę i jechałam na zakupy do Warszawy. Miałam tam założone w banku przy ul. Czackiego konto wewnętrzne, na które wpłacałam bony dolarowe. Potem jechałam na warszawskie „ciuchy” i kupowałam sobie wszystko, co tylko chciałam. W tym czasie łódzka taksówka czekała na mnie. Po zakupach w Warszawie wracałam do domu. Prawdziwa princessa była wtedy ze mnie.

Maniuś stracił w ZSRR prawie wszystko, co tam zarobił, ale nie była to wielka strata. Przez jakiś czas żyliśmy z pieniędzy mojej mamy i jakoś dawaliśmy radę. Marian powtarzał: „Wszystko będzie dobrze”, i faktycznie było.

Trubadurzy wyjeżdżali w kolejne trasy, jednak ja wtedy już rzadko jeździłam z zespołem. Miałam przecież swoją małą dziewczynkę Roxankę. Cicha umowa żon Trubadurów w sprawie pilnowania mężów podczas wyjazdów nie sprawdziła się, bo żadna z nas nie chciała „sypać”. Misterny projekt o nazwie „garderobiana” mający na celu obserwowanie naszych panów w trasach wziął w łeb.

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-09-17

Bożena Lichtman