R E K L A M A
R E K L A M A

Auto na licytacji komorniczej? Radzimy zachować ostrożność!

28-letni Krzysztof wziął sobie do serca ostrzeżenia przed kupowaniem samochodów z niepewnych źródeł. Nie musi być tanio, ale bez cofanego licznika przebiegu, powypadkowej reanimacji i zapewnień sprzedawcy, że jeździł „tylko do kościoła”. Licytacja komornicza wydawała się najlepszym wyborem.

Fot. Tomasz Patora

Krzysztof Tusk, zawodowy kierowca ciężarówki, pochodzi z Kaszub.

– Zbieżność nazwisk z byłym premierem przypadkowa – tłumaczy od progu, uprzedzając zadawane przez wszystkich pytanie. Kiedy z rodziną przeprowadzał się na obrzeża Gdańska, potrzebował pilnie auta dla żony. Drugiego w rodzinie, a więc małego, taniego w utrzymaniu i w miarę niezawodnego.

– Jeździliśmy po autohandlach, wertowaliśmy ogłoszenia w internecie, ale na nic solidnego nie trafiliśmy
– opowiada. – W końcu znajomy powiedział mi: „Zerknij na licytacje internetowe komorników”. Pomyślałem, że źródło pewne, a może uda się też wyrwać auto za niezłą cenę.

Na oficjalnej stronie e-licytacje działający przy polskich sądach komornicy sprzedają zajęte przedmioty dłużników, z których na podstawie wyroku muszą ściągnąć zasądzoną należność. Potem, po potrąceniu własnej prowizji, przekazują zysk wierzycielowi. Po zalogowaniu się na e-licytacje kierowca spod Gdańska w końcu namierzył potencjalną zdobycz: 12-letniego miejskiego opla corsę. Niebieskiego, z benzynowym silnikiem i – jak wyraźnie zaznaczył komornik – nieuszkodzonego. – Co prawda komornik był z Bydgoszczy, więc w razie wygranej czekała mnie podróż, lecz mimo to przystąpiłem do licytacji.
Z załączonego zdjęcia auta wynikało, że nie jest porysowane, a poza tym cena wywoławcza była naprawdę niezła – zaledwie 6 tys. zł.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-05-08

Tomasz Patora