23 maja 1989 r. Zbliżała się godz. 19. W sklepie było ciemno, a na drzwiach wisiała kartka z napisem: Zaraz wracam – przepraszam. Przechodzące obok panie zdziwiły otwarte drzwi – sklep Międzywojewódzkiej Spółdzielni Inwalidów powinien być od trzech godzin nieczynny. Zaciekawione weszły do środka, a tam na pierwszy rzut oka panował porządek. Zza uchylonych drzwi na zaplecze sączyło się światło, które wzbudziło niepokój kobiet. Krzyknęły: – Czy jest tu ktoś? Nikt jednak nie odpowiadał. Około godz. 19 odważyły się wejść na zaplecze, gdzie na podłodze magazynu znalazły ciało młodej, pokrwawionej kobiety.
Grupa dochodzeniowa ustaliła, że drzwi sklepu nie były zamknięte ani uszkodzone. Zamordowaną okazała się 22-letnia Halina M., kierowniczka sklepu. Zwłoki, ubrane i przykryte kołdrą, leżały w magazynie. Stwierdzono otarcia na głowie, szyi, barku i łokciu, a w dłoni denatki znaleziono włosy. Obok ciała leżały długopis, blankiety kasowe i krzyżyk z białego metalu, który nie należał do ofiary. Na biurku znajdowały się okładka na dowód, wkładka żywnościowa, butelka i szklanka, a w szufladzie 410 tys. zł. W sklepie zabezpieczono 8 śladów linii papilarnych.
Przeprowadzona wkrótce sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było uduszenie poprzez działanie ręką na szyję. Również obrażenia głowy zostały zadane ręką.
Halina pochodziła z wielodzietnej rodziny i ukończyła szkołę zawodową w Zabrzu, gdzie nauczyła się krawiectwa. Często zmieniała pracę – pracowała w stołówce w Łabędach, w domu wczasowym w Wiśle, a potem w Gliwicach jako sprzedawczyni w sklepie „Balbinka”. Po wykryciu manka zrezygnowała i została kierowniczką jednoosobowego sklepu galanteryjno- odzieżowego. Utarg dzienny przechowywała w szufladzie lady, a po sprzedaży odnosiła go na pocztę, z wyjątkiem kwoty pogotowia kasowego, którą trzymała w torebce.
Jak ustalono, pani Halina była osobą towarzyską i uczynną. Na zapleczu sklepu przyjmowała różnych znajomych, w tym czterech ciemnowłosych mężczyzn, prawdopodobnie pracowników firmy dekarskiej, oraz niejakiego Pawła, którego nazwiska nie ustalono. Towary sprzedawała nie tylko za gotówkę, ale także na kredyt. Do pracy dojeżdżała autobusem lub okazjonalnie korzystała z podwózki. Woził ją m.in. krępy mężczyzna, około 35 lat, 175 cm wzrostu, z wąsami, ciemnymi kręconymi włosami, ubierający się na sportowo. Początkowo jeździł zielonym mercedesem, później bordowym maluchem, i próbował zaprosić Halinę na kawę, lecz bez powodzenia.
Jeżdżąc przygodnymi samochodami, Halina opowiadała kierowcom o sobie, zdradzając, kim jest i gdzie pracuje. W jej mieszkaniu znaleziono listy, w tym korespondencję od Tadeusza z Rybnika, świadczącą o jego zazdrości oraz uczuciowym zaangażowaniu. Śledczy ustalili, że Halina miała wielu znajomych, szczególnie wśród bywalców dyskotek w Wielowsi i Kotulinie.
Koleżanki Haliny twierdziły, że nie miała ostatnio stałego chłopaka, choć interesował się nią Janek z Ciochowic, którego jednak nie traktowała poważnie. W przeszłości zerwała z Krzysztofem, gdy odkryła, że jest żonaty i ma dwoje dzieci. Mężczyzna miał alibi na dzień zabójstwa i został wykluczony z grona podejrzanych. Halina utrzymywała kontakty co najmniej z dwoma innymi mężczyznami, w tym kierowcą niebieskiej nysy, który przynosił jej kwiaty do sklepu. W takich momentach zamykała sklep, wywieszając kartkę: Przyjęcie towaru.
10 dni przed zabójstwem kapral Janusz C. słyszał, jak Halina na zapleczu sklepu kłóciła się z mężczyzną, który zarzucał jej kłamstwo. Powiedziała: – Jak nie wierzysz, to możesz sprawdzić u Piotrka. Po wyjściu miała zapłakane oczy i zaczerwienioną szyję, jakby była duszona.
23 maja 1989 r. rano Halina przyjechała autobusem do sklepu, obsłużyła pierwszych klientów, a przed południem wywiesiła kartkę: Pojechałam po towar i udała się do dyrekcji, skąd zabrała dwa pakunki. Wróciła około godz. 13, ale pół godziny później znajomi zastali zamknięte drzwi. Nikt nie odpowiadał na pukanie.
Znajomi Haliny czekali do godz. 16, po czym odjechali. W tym czasie świadek widział zielonego fiata z włączonym silnikiem, w którym siedział mężczyzna o egzotycznej urodzie. Inny świadek zauważył o godz. 16 białego poloneza. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, którzy chwilę później weszli do sklepu.
Nie wiadomo, co się działo między godz. 16 a 19, kiedy znaleziono sprzedawczynię martwą. Policja rozważyła wiele hipotez, lecz jako główną wskazuje podejrzenie wobec mężczyzny o egzotycznym wyglądzie, którego portret pamięciowy załączamy.
Wiesz coś o tej zbrodni?
Telefonuj: 47 851 27 35.