W alejkach między kortami panowała gorączkowa atmosfera, dreszcz pojawiający się dopiero w ostatnich dniach turnieju. Jego przyczyną był Rafael Nadal, który powrócił na kort Philippe Chatrier 722 dni po swoim ostatnim występie na paryskiej cegle. Wówczas, w 2022 roku, wygrał swój 14. finał French Open. Ale później jego kariera podupadła. W Paryżu chciał więc jeszcze raz poczuć – i wywołać – ten dreszcz emocji.
Wreszcie nadszedł tak oczekiwany moment. Drobne kroczki przy wchodzeniu na kort, uniesiona w pozdrowieniu prawa ręka, rzut oka na trybuny. Pieczołowicie ustawione butelki, podskoki podczas losowania serwującego, potem sprint w stronę końcowej linii. Na głowie opaska, nabożne przecieranie linii stopą, seria tików. I przede wszystkim niegasnąca determinacja, wola walki. Kilka punktów celebrowanych z uniesioną w górę pięścią jak za najlepszych czasów, ku uciesze widzów i fotografów. To wszystko jednak nie wystarczyło i Hiszpan przegrał 3:6, 6:7 (5/7), 3:6 z Alexandrem Zverevem. Rafael Nadal ponownie przybył, zobaczył i przegrał. Ale pozostał wierny swojej historii i swoim aspiracjom. Walczył aż do ostatniego tchnienia w rytm oklasków i okrzyków z trybun, gdzie nie było żadnego wolnego miejsca. Wśród widzów znaleźli się Novak Djoković, Iga Świątek i Carlos Alcaraz.
Był gotowy walczyć dalej
– Wyszedłem na kort z dziwnym uczuciem, że nie jestem faworytem. Ale byłem gotowy walczyć dalej. Jeśli to był ostatni raz, kiedy tu grałem, to jestem ze sobą pogodzony. Zrobiłem wszystko, co mogłem, aby być gotowym na ten turniej, tak jak robiłem to od 20 lat. Moim marzeniem był powrót i udało mi się to osiągnąć. Przegrałem, to także część gry… Jestem gotowy grać do igrzysk olimpijskich, to jest mój główny cel. Potem zobaczę, jak się będę czuć pod względem motywacji osobistej, fizycznej, a nawet tenisowej. Zobaczę, czy ma sens to kontynuować. Przez ostatnie dwa lata moje ciało było polem bitwy – podsumował Rafa.
– Tak jak Clark Kent staje się Supermanem w budce telefonicznej, tak Nadal robi to na tym korcie, gdzie zawsze dawał z siebie wszystko. W ten sposób rozkochał Paryż i Paryż w ostatnich dniach mu się odwzajemnia. Chroni go, rozpieszcza i dodaje mu otuchy na każdym kroku. Na wypadek, gdyby to był ten ostatni raz… – napisał przed meczem hiszpański dziennik „ABC”. Hiszpan miał okazje, serwował nawet po wygraną w drugim secie, na początku trzeciego przełamał Zvereva, ale rzeczywistość szybko go dogoniła. To koniec pewnej epoki.
Dawał z siebie wszystko
Rafael Nadal rozegrał prawdopodobnie swój ostatni mecz na Roland Garros (112 zwycięstw przy 4 porażkach), choć jeszcze tego nie przyznaje. Wierzy, że znowu się tu pojawi. Przemawia przez niego duma, miłość do gry i nadzieja na perspektywy olimpijskie. Ma prawie 38 lat i jego przyszłość od dawna jest już wytyczona. Podobnie jak u Michaela Jordana czy Rogera Federera osiągnięcia sportowe przełożyły się na sukces w interesach. Szczególną rolę w jego biznesowych projektach odgrywają akademie tenisowe na Majorce i w Kuwejcie oraz rola ambasadora Arabii Saudyjskiej.
Nadal pozostawił w Paryżu swój wyjątkowy, głęboki ślad. – Gdyby ktoś 16 lat temu powiedział mi, że zawodnik z Majorki 14 razy wygra French Open, powiedziałbym publicznie, że zwariował i nie ma pojęcia o tenisie. Ale Rafa to zrobił. Rafa i Roland Garros to najwspanialsza historia miłosna w sporcie – podsumował Boris Becker na antenie Eurosportu.
Rafael Nadal przez ostatnie siedem dni dawał z siebie wszystko podczas niekończących się sesji treningowych na paryskich kortach, gotowy walczyć aż do wyczerpania z ponurą pogodą, próbując jeszcze raz dokonać niemożliwego i pokonać bieg czasu. Hiszpan nigdy nie odpadł z turnieju tak wcześnie. Ale zostawia go w dobrych rękach. Alexander Zverev (rozstawiony z numerem 4), który dopiero co zwyciężył w Rzymie, zasłużył na swój status faworyta. Niemiec wymazał horror półfinału z 2022, kiedy po dwóch pamiętnych setach, dłuższych niż wiele meczów (3:08), doznał koszmarnej kontuzji i opuścił kort o kulach. Widzowie na Roland Garros, po łzach i oklaskach, wzruszeni odejściem władcy tego miejsca, zgotowali także aplauz Niemcowi. Jego czas nadchodzi…