Harris ma szanse
Rozmowa z prof. TOMASZEM PŁUDOWSKIM, amerykanistą z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie
– Czy Kamala Harris jest najlepszym kandydatem demokratów w walce o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych?
– Jest urzędującym wiceprezydentem i chociaż z tego powodu wydaje się naturalnym następcą Joe Bidena. Już przed czterema laty podczas prawyborów w Partii Demokratycznej Harris zwróciła moją uwagę. Dobrze się prezentowała, uważałem, że obok Bidena, który nawet wówczas, moim zdaniem, był w zbyt zaawansowanym wieku na to stanowisko, Harris ma szanse na nominację. Miała się czym pochwalić, chociaż zarzucano jej, że osiągnęła to także dzięki relacjom prywatnym.
– Ma pan zapewne na myśli związek z Williem Brownem, starszym o 30 lat byłym burmistrzem San Francisco. Ale nie tak dawno Harris oświadczyła, że nie jest mu nic winna.
– Nie będę tego oceniał, zwłaszcza że dzisiejsza Ameryka nie jest już tak purytańska jak jeszcze pokolenie temu. Pamiętajmy, że Clinton miał problemy nie dlatego, że coś łączyło go z panią Lewinsky, tylko dlatego, że kłamał pod przysięgą. Trump, który twierdzi, że jest konserwatystą, ma trzecią żonę, którą zdradzał, gdy ta była w ciąży, z aktorką filmów dla dorosłych. I Amerykanie niespecjalnie by się tym przejmowali, gdyby nie to, że pieniądze, jakie zapłacił tej pani za milczenie, zakwalifikował jako wydatki na kampanię wyborczą. Wracając do Harris – sukces, który osiągnęła, zawdzięcza przede wszystkim sobie i środowisku, z którego się wywodzi. Jej matka, Hinduska, bardzo dużą rolę przywiązywała do wykształcenia, aktywności społecznej i córka przejęła te zasady. Zawsze starała się być pierwsza i najlepsza w tym, co robi.
Subskrybuj