Koalicję mogły zmylić głosy 49 posłów PiS, w tym prezesa Kaczyńskiego, którzy poparli zakaz trzymania psów na łańcuchach, ale w odrzuceniu weta już nie pomogą. Na szyi premiera i ministrów powoli zaciska się pętla niemożności, bo rozpędzony prezydent wyraźnie nie zamierza brać jeńców w wojnie z rządem.
Karol Nawrocki odmówił już podpisania 17 ustaw. W ciągu tygodnia – czterech. Ustawę o podatku dochodowym od osób prawnych, która miała zdaniem ministra finansów ograniczyć „agresywną optymalizację podatkową”, zablokował, uznając, że ministerstwo nie przeprowadziło analiz i nie uzasadniło dostatecznie proponowanych zmian, a jedynie chce położyć rękę na pieniądzach fundacji rodzinnych, które w założeniu miały służyć procesom sukcesyjnym, gromadzeniu wielopokoleniowego majątku i zatrzymaniu kapitału w kraju. Rządzący zarzucają prezydentowi, że działa w tej sprawie na korzyść prawicowych milionerów. Fundacje rodzinne mają m.in. Daniel Obajtek (PiS), Sławomir Mentzen i Przemysław Wipler z Konfederacji. Minister Pełczyńska-Nałęcz stwierdziła, że ci dwaj ostatni wypłacają sobie z majątku fundacji nieoprocentowane pożyczki i w ten sposób unikają płacenia podatków, a tę lukę miały właśnie zamknąć zawetowane przepisy.
Co ciekawe, rok temu jej partyjny kolega, dziś rywal w walce o fotel szefa PL 2050 Ryszard Petru, pisał do ministra finansów i krytykował proponowane zmiany. – Niedopuszczalne jest przywoływanie marginalnych przypadków nieuczciwości w celu uzasadnienia zmian niekorzystnych dla polskich przedsiębiorców – twierdził i dodawał, że „nagła zmiana przepisów sprzeczna jest z art. 143. ustawy, który zobowiązuje Radę Ministrów do przeglądu jej skutków i przedstawienia propozycji zmian dopiero po trzech latach jej obowiązywania”. Tego samego argumentu użył prezydent. Co ciekawe, gdy dwa lata temu przepisy o fundacji rodzinnej były przyjmowane, poparło je 441 posłów.
Spór o kryptowaluty
Trzecie weto dotyczyło ustawy o rynku kryptowalut, czyli cyfrowych aktywów, których handel w ostatnich latach stał się impulsem do powstania wielu fortun, ale też powodem wielu spektakularnych inwestycyjnych porażek. Stworzenia przepisów ujmujących w ramy prawne handel, emisję i dopuszczenie do obrotu kryptoaktywów oraz świadczenie usług z nimi związanych wymaga od nas Unia Europejska, a konkretnie rozporządzenie 2023/1114, nazywane MiCA (Markets in Crypto-Assets). Formalnie zmiany w prawie powinniśmy przyjąć już w zeszłym roku, ale do krajowych legislatorów należy jedynie wybór organu nadzorującego rynek i sankcje za niespełnianie wymagań unijnego rozporządzenia, które obowiązuje także w Polsce bezpośrednio od końca 2024 roku. W teorii przepisy mają chronić inwestorów, zakazać handlu firmom niewiadomego pochodzenia i stworzyć mechanizmy zabezpieczenia. Zobowiązują także platformy do identyfikacji swoich klientów, co ma zapobiegać praniu pieniędzy, a w Polsce rząd mówi też o planach przeciwdziałania finansowaniu terroryzmu.
Prezydent swoje weto uzasadnił obawą o cenzurę. Uznał, że mechanizm wyłączania stron jednym kliknięciem jest nieprzejrzysty, podatny na nadużycia i stanowi zagrożenie dla swobody gospodarczej. A takie uprawnienie uzyskałaby Komisja Nadzoru Finansowego. Ponadto zdaniem głowy państwa polskie przepisy zamiast być wersją minimum, jak na Słowacji, w Czechach czy na Litwie (od kilku do kilkunastu stron), zostały rozdęte do ponadstustronicowego dokumentu, często wykraczającego ponad unijne wymagania. Trzeci argument to opłaty licencyjne i koszty nadzoru, które zdaniem prezydenta są za wysokie, wypchną inwestorów z Polski i dadzą przewagę wielkim korporacjom. Brak podpisu pod ustawą nie ułatwia jednak działania na polskim rynku krypto. Zagraniczne firmy mogą u nas funkcjonować legalnie na podstawie licencji z innych europejskich krajów, a inwestorzy nie są chronieni na równi z tymi z państw, w których uchwalono przepisy wykonawcze do unijnego rozporządzenia.
Subskrybuj