– Gdyby debata Trzaskowski – Nawrocki była walką bokserską i musiał pan oddać sędziowską kartę punktową, to co by pan na niej napisał?
– Sędzia nie miałby trudnego zadania. Ewidentnie na punkty wygrał Rafał Trzaskowski. To nie był nokaut, ale wyraźne zwycięstwo. W tym pojedynku częściej „liczony był” Karol Nawrocki, choć w końcowej, swobodnej wypowiedzi, moim zdaniem, wypadł lepiej.
– Co najbardziej podobało się panu w tej debacie?
– Energia. Jestem wprawdzie zwolennikiem amerykańskiej formy debaty, by to dziennikarze dogłębnie przepytywali kandydatów, ale była interakcja, podobało mi się. W wielu momentach zobaczyliśmy, jak opadają maski. U Nawrockiego w połowie debaty został zmyty jego sztuczny uśmiech. Trzaskowskiemu ze dwa razy puściły nerwy. Widzieliśmy zatem trochę prawdziwszych kandydatów niż w dotychczasowych spotkaniach. Polityka, wiadomo, jest teatrem, chwilami oszustwem, ale w tej debacie momentami można było zobaczyć prawdziwych kandydatów.
Subskrybuj