Ekologiczna konferencja w Azerbejdżanie to żart? Tak twierdzą krytycy

Zorganizowanie konferencji na temat ograniczenia emisji CO2 w stolicy Azerbejdżanu, gdzie ropa i gaz stanowią połowę gospodarki oraz 90 proc. eksportu, to skandal, orzekli aktywiści na czele z Gretą Thunberg. Ale też żadna nowość. Poprzedni szczyt odbył się u naftowego potentata, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Być może tkwi w tym zamysł, by wciągnąć w wir zielonych przemian kraje czerpiące zyski z rujnowania środowiska. 

Fot. Flickr

Tym razem jednak większą aferą niż lokalizacja szczytu jest nieobecność na nim liderów państw – największych trucicieli – emitujących do atmosfery ponad 70 proc. wszystkich gazów cieplarnianych. Dlaczego nie przyjechali na tę ważną międzynarodową dyskusję, wyznaczającą nowe kierunki rozwoju świata? Powody są rozmaite – od urazu głowy w przypadku prezydenta Brazylii Luiza Inácio Luli da Silvy, przez obowiązki instytucjonalne w przypadku kanclerza Niemiec Olafa Scholza, premiera Francji Emmanuela Macrona oraz szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, po chorobę nowotworową w przypadku króla Karola III. Na COP29 nie stawili się również: prezydent USA Joe Biden, przywódca Chin Xi Jinping, prezydent Rosji Władimir Putin, premier Holandii Dick Schoof, premier Kanady Justin Trudeau, premier Australii Anthony Albanese. Mają na głowie sprawy ważniejsze niż najważniejsza ponoć walka o planetę. 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-11-18

EW na podst.: Reuters, AP News, The Guardian