Według Ewangelii św. Mateusza nastąpiło to za Heroda, natomiast św. Łukasz twierdzi, że podczas spisu ludności w Judei. Tyle że Herod umarł w 4 roku p.n.e., zaś spis odbył się w 6 r. n.e. Problemem jest też dzień narodzin – 25 grudnia – prawdopodobnie niemający nic wspólnego z rzeczywistością.
– Możemy tylko przypuszczać, skąd się wzięła ta data. Na wyznaczenie jej jako dnia Bożego Narodzenia mogły mieć wpływ dwa święta (…). Pierwsze to święto Chanuki, które trwa osiem dni. W tym czasie codziennie zapala się światła w świeczniku, upamiętniając cud, do jakiego miało dojść w Jerozolimie w II w. p.n.e (…). Poza Chanuką z zapalaniem świateł jako symbolem boskiej opatrzności związane jest też wypadające 25 grudnia święto Słońca, czyli Sol Invictus (…), wprowadzone do kalendarza liturgicznego za czasów Konstantyna Wielkiego – opowiada historyk Łukasz Niesiołowski-Spano.
Kolejny kłopot dla nauki – miejsce urodzin. Biblia mówi, że Józef z ciężarną Marią, na wieść o spisie ludności, podążają z Nazaretu do Betlejem, ponieważ Józef jako potomek Dawida z Betlejem musi się spisać w miejscu swojego pochodzenia.
– Gdyby to potraktować serio, trzeba by założyć, że (…) każdy miał się przemieścić tam, skąd pochodzili jego przodkowie – tłumaczy historyk. – Jeśli wszyscy ruszyliby w drogę, doszłoby do kompletnego chaosu (…). Rzymianie ogłosili spis nie po to, żeby wywołać zamieszanie, ale żeby ustalić, ile osób żyje na danym obszarze i ile podatków można z tego obszaru zebrać. Jeżeli Józef mieszkał w Nazarecie, powinien się spisać w Nazarecie.
Ewangeliści po prostu stworzyli legendę udowadniającą związek Jezusa z królewskim rodem Dawida, z którego miał się narodzić Mesjasz.
I jeszcze jeden mit – Maria poczęła syna w stajence.
– Jeżeli chcemy sobie wyobrazić historycznego Jezusa, to raczej nie wyobrażajmy sobie dziecka ubogich rodziców, ale potomka całkiem dobrze sytuowanych mieszkańców Galilei (…). Jezus był uczony w piśmie, biegły w prawie (…). Ubogi cieśla nie byłby w stanie zapewnić dziecku starannej edukacji. Być może profesji Józefa – w oryginale określanej „tekton” – wcale nie należy tłumaczyć jako „cieśla”, a raczej „budowniczy”. Może był kimś na miarę dzisiejszego inżyniera.