R E K L A M A
R E K L A M A

Idealny premier, prezydent, polityk. Jerzy Giedroyc

"Przywilejem polityka jest nadzieja, którą widzi w oczach tych, którzy go wybrali, którzy mu zawierzyli swoje żony, zwierzęta i dzieci, i którzy powiadają: „Na koniec jesteś”. Nie zaznał Pan tego. Hańbą polityka jest zdobyć miłość tłumu. Nie zaznał Pan tego. Przywilejem takich jak Pan – jest miejsce w historii i wieczny szacunek. I zazna Pan tego".

Fot. Leszek Turkiewicz

To fragment wiersza Agnieszki Osieckiej, który stoi oprawiony na grobie Jerzego Giedroycia i na jego biurku w Maisons-Laffitte, twórcy nowej szkoły myślenia o państwie polskim. Krzysztof Pomian widział w nim idealnego premiera, Władysław Bartoszewski najznamienitszą postać powojennego półwiecza obok Jana Pawła II, a Stanisław Lem bojownika, który, nie mając politycznego zaplecza, „sam walczył przeciwko Tebom”, czyniąc słowo swym jedynym orężem. Łatwiej byłoby mi zamknąć oczy, gdyby do władzy w Polsce doszli ludzie z daleką wizją; takich nie widzę – mówił przed śmiercią. Gdybym był młodszy, pojechałbym do Polski i zostałbym prezydentem.

Zmarł 25 lat temu, 14 września przed północą, w wieku 94 lat. To była śmierć męża stanu. Jak w Czartoryskim widziano niekoronowanego króla, tak w Giedroyciu depozytariusza polskiej racji stanu, przygotowującego kraj do wolności. Nazywano go Księciem Niezłomnym, jako potomka litewskiej rodziny książęcej, która zrzekła się szlacheckiego tytułu. Jego Laffitte, niczym nowy Hôtel Lambert, stał się symbolem wolnej Polski. Pozostawił po sobie busolę, która i dziś wyznacza kurs na wymarzoną ojczyznę, bezpiecznie umocowaną w Europie, w dobrych relacjach z sąsiadami, bez martyrologii, kompleksów, roztkliwiania się nad sobą.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-09-15

Leszek Turkiewicz