27 kwietnia 2009 roku grupa turystów z PTTK szła tzw. szlakiem skaryszewskim w okolicy Drzewiny (pow. Pruszcz Gdański) i w miejscowym stawku – bajorku zobaczyła tajemniczy pakunek. Był to pływający czarny worek, mocno obwiązany łańcuchem. Kiedy go otworzyli – przeżyli szok. W środku znajdował się ludzki tułów. Po kilkunastu minutach pojawiła się policja. Wezwano też nurków do poszukiwania reszty ciała.
Niestety, w stawie nie znaleziono ani głowy, ani kończyn. Biegli określili wiek ofiary na 25 – 30 lat i wzrost na 160 – 165 cm. W czasie sekcji zwłok zwrócono szczególną uwagę na płat skóry wycięty z prawego przedramienia. Przyjęto, że morderca uczynił tak, aby utrudnić policji identyfikację zwłok. Najprawdopodobniej na tym fragmencie skóry kobieta miała tatuaż. Bez głowy nie udało się ustalić przyczyny śmierci. Bardzo ważnym ustaleniem z tej sekcji, stanowiącym istotny trop, były ślady po cesarskim cięciu pochodzące z niezbyt odległego czasu. Ustalono też, że ofiara była rozkawałkowywana, gdy już nie żyła. Do pocięcia zwłok użyto piły ręcznej lub piły używanej w zakładach mięsnych. Biegli stwierdzili, że tej zbrodni dokonano od 3 do 10 dni przed znalezieniem korpusu.
Bardzo liczono na znalezienie śladów ofiary w związku z jej porodem połączonym z cesarskim cięciem. Jednak analizy dokumentów lekarskich na porodówkach pomorskich szpitali nie przyniosły żadnych rezultatów. Założono, że ciało mogło być tu przywiezione z daleka.
Badano też pochodzenie łańcucha, którym zawiązano worek ze zwłokami. Stwierdzono, że podobnych używa się w gospodarstwach rolnych przy wozach konnych. W czerwcu śledczy pojechali ponownie na miejsce znaleziska. Nad stawem był płonący znicz… Nigdy nie udało się ustalić, kto go tam postawił… Morderca?
Dwa lata po znalezieniu zwłok zlecono specjalistyczne badania Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Doszły nowe ustalenia dotyczące wyglądu kobiety. Ofiara miała niebieskie oczy i być może jasnobrązowe włosy. Jednak te ustalenia nie przybliżyły śledczych do rozwiązania zagadki personaliów ofiary i jej sprawcy.
W 2013 roku sprawą zajęło się Archiwum X z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Zlecono między innymi ponowne badanie wspomnianego już łańcucha. Biegły od mechanoskopii stwierdził, że łańcuch wykonano ręcznie – metodą kowalską w kuźni. Według specjalisty łańcuch zakładano na koła zimą, aby zapobiec poślizgom. Niestety, wielomiesięczne działania kryminalnych nie rozwiązały tej sprawy. Pewną nadzieję na jej wykrycie dawały materiały DNA sprawcy zbrodni, zabezpieczone w czasie wnikliwych badań na worku, łańcuchu i korpusie ofiary.
Minęło kolejne 9 lat, kiedy to decyzją prokuratora w listopadzie ubiegłego roku ponownie zostało podjęte śledztwo. Jak niedawno poinformowali pomorscy policjanci, dzięki publikacjom medialnym oraz wykonanym nowym czynnościom (m.in. na miejscu znalezienia zwłok) śledczy uzyskali istotne dla sprawy informacje. Zgłosiły się również kolejne osoby, które do tej pory nie występowały w prowadzonym postępowaniu. Ale chyba najważniejsze jest to, że polscy policjanci nawiązali współpracę z amerykańską firmą Parabon Nanolabs zajmującą się fenotypowaniem DNA, które pozwala na przewidywanie cech wyglądu zewnętrznego i pochodzenia osoby na podstawie materiału biologicznego zabezpieczonego na miejscu zbrodni.
Doprowadziło to m.in. do stworzenia i wykorzystania na potrzeby prowadzonego śledztwa portretu nieznanej do tej pory osoby. Teraz jest nadzieja, że ktoś rozpozna tę kobietę, która wedle ustaleń mogła być prostytutką lub osobą związaną ze światkiem przestępczym. W przeszłości podejmowała próby samobójcze, co uwidoczniały blizny po samookaleczeniach. Pomimo licznych wcześniejszych analiz oraz poszukiwań powiązań z osobami zaginionymi nie uzyskano żadnych informacji pozwalających ustalić tożsamość kobiety.
Wiesz coś o tej zbrodni? – pisz: kryminalny.kwp@gd.policja.gov.pl