Wcześniej, bo 12 grudnia, poznaliśmy inne muzyczne podsumowanie, bazujące nie na głosach melomanów i nie na rekomendacjach amerykańskiej Narodowej Akademii Sztuk i Nauk Nagraniowych przyznającej Grammy. Chodzi o nagrody tygodnika „Billboard”, który wyróżnia artystów w oparciu o sprzedaż płyt i liczbę odsłuchów strumieniowych.
Nagrody rozdano w 72 kategoriach. Nie było jednego poświęconego im koncertu z udziałem publiczności, lecz jedynie telewizyjna transmisja. „Muzyka zrzesza ludzi z różnych stron świata” – powiedziała na otwarcie aktorka Michelle Buteau, która pełniła funkcję gospodyni wieczoru, zapowiadając laureatów i wykonawców. Jej słowa miały związek z miejscem występów, bo transmitowano je z różnych estrad, nawet z Australii. Stamtąd grupa Coldplay – nagrodzona przez „Billboard” w kategorii „Najlepszy artysta koncertowy” – zaśpiewała piosenkę „All My Love”.
Najwięcej, bo aż 10 nagród, otrzymała Taylor Swift. Została „Artystką roku”, a jej longplay „The Tortured Poets Department” uzyskał tytuł „Albumu roku”. Piosenkarka jest świeżo po zakończonym 8 grudnia dwuletnim koncertowym maratonie, zatytułowanym „The Eras Tour”, dzięki któremu została miliarderką. O ile w nominacjach do Grammy nie błyszczy, bo ma je „tylko” w sześciu kategoriach, o tyle w nagrodach „Billboardu” jest zdecydowanie na topie. Wynika z tego, że bardziej cenią ją fani niż branżowcy, bo to oni, czyli artyści, producenci muzyczni oraz inni ludzie fonografii wybierają kandydatów do Grammy.
„Dziękuję za nagrody!” – odezwała się Swift do organizatorów transmisji, kiedy znalazła się na wizji. Następnie zwróciła się do fanów: „Kupujecie moje płyty i oglądacie moje koncerty. Jestem zadowolona z waszej reakcji na mój longplay. Jego sprzedaż świadczy o tym, że zależy wam na mojej muzyce. To najlepszy wczesny prezent urodzinowy, jaki mogliście mi dać (Swift 13 grudnia skończyła 35 lat – przyp. red.)”. Po tych słowach piosenkarka pocałowała trzymaną w dłoniach złotą statuetkę z napisem „Billboard Music Awards”. „Tego właśnie chciałam!” – oznajmiła, pokazując nagrodę.
Niespodzianką w nagrodach „Billboardu” jest wysoka pozycja piosenkarzy country. Przypominają się czasy, kiedy w muzycznym stylu kojarzącym się z Nashville przewodzili Waylon Jennings, Merle Haggard i Johnny Cash, a wzorowali się na nich inni artyści. Nawet Bob Dylan w 1969 roku wziął się za country, wydając longplay „Nashville Skyline”. Później nastała era Gartha Brooksa, Lucindy Williams, a brzmienia stare z nowymi połączyła Dolly Parton. Kiedy jednak hip-hop podbił listy bestsellerów, muzyka country odeszła w cień. Nagrody „Billboardu” dowodzą, że wróciła.
Tuż za Taylor Swift – pod względem liczby wyróżnień – są dwaj przedstawiciele tego stylu: Zach Bryan i Morgan Wallen. Na początku kariery także Swift śpiewała muzykę amerykańskiej prerii, więc i ona po części reprezentuje styl z Nashville.
Zach Bryan ma 28 lat i wydał dopiero dwa albumy, ale już zdążył zapewnić sobie mocną pozycję wśród artystów country i ma liczne grono fanów. To dzięki ich głosom wygrał w kategoriach: „Najlepsza płyta country”, „Najlepszy estradowy muzyk country”. Ponadto jego nagranie „I Remember Everything” uznano za najliczniej streamingowane w stylu country i wyróżniono je w kategorii „Topowa piosenka rockowa”. Równocześnie Bryan zwyciężył w kategorii „Najlepszy artysta rockowy”.
O jedną mniej od Bryana nagrodę „Billboardu” otrzymał 31-letni Morgan Wallen, który dał się poznać jako uczestnik telewizyjnego programu „The Voice”. Nie zwyciężył, ale dotarła do niego wytwórnia Panacea Records z propozycją kontraktu. W 2015 roku Wallen nagrał dla niej EP-kę z piosenką „Stand Alone”. Trzy lata później ukazał się jego debiutancki krążek „I Know Me”. Od tego czasu piosenkarz zabłysnął na amerykańskich scenach, serwując słuchaczom – podobnie jak Bryan – utwory country z elementami rocka. Zachęcił też innych artystów do pójścia jego tropem.
Nawet zrobiła to Beyoncé, była członkini żeńskiego tria Destiny’s Child, a od 2003 roku solistka, znana dotąd głównie ze stylu pop. Jej album „Cowboy Carter” (2024) został wysoko oceniony przez członków amerykańskiej Narodowej Akademii Sztuk i Nauk Nagraniowych. W efekcie Beyoncé uzyskała najwięcej – bo aż 11 – nominacji do Grammy. W ilu wygra, dowiemy się 2 lutego, kiedy odbędzie się gala rozdania złotych gramofonów.
Pod względem sprzedaży płyt oraz liczby odsłuchów strumieniowych wyprzedzają ją jednak inni wykonawcy. Dlatego nagroda „Billboardu” przypadła jej w udziale tylko w kategorii „Najlepsza wokalistka country”. Pewnie rozbawiła jej fanów.
W artystycznych rankingach ważna jest kategoria „Najlepszy nowy artysta”, gdyż wykonawcy, którzy w niej triumfują, będą w przyszłości decydować o kierunkach rozwoju muzyki. Jedną z takich młodych, a dobrze zapowiadających się piosenkarek jest 26-letnia Chappell Roan. Ma ona tyle samo co Swift nominacji do Grammy – co już sporo o niej mówi – i to właśnie jej tygodnik „Billboard” przyznał nagrodę za debiut.
„To wspaniałe być docenioną” – powiedziała piosenkarka, która ma dwa longplaye na koncie. – „Moje lata ciężkiej pracy wreszcie zostały docenione. Dziękuję za wsparcie”.
Muzycy hip-hopowi Bad Bunny i Drake uplasowali się dopiero na czwartym miejscu z trzema nagrodami każdy. Tyle samo statuetek otrzymał Shaboozey – też wokalista country, co jest kolejnym dowodem na powrót tego stylu – oraz przedstawiciel brzmień gospel i pop-soulowych Chandler Moore.
14 artystów otrzymało po dwie nagrody. Są wśród nich m.in.: Jungkook, SZA, Teddy Swims (też zaprezentowano jego występ), grupa Linkin Park i Tyla. W gronie artystów uatrakcyjniających przekaz byli również przedstawiciele k-popu – grupy Stray Kids i SEVENTEEN.