Chilijska autorka Isabel Allende pierwszą książkę napisała w kuchni, brytyjska królowa kryminału Agatha Christie mogła tworzyć wszędzie tam, gdzie stało „solidne biurko i maszyna do pisania”, a japoński prozaik i tłumacz Haruki Murakami, często wskazywany przez bukmacherów jako kandydat do Nagrody Nobla, wstaje o czwartej rano, popija kawę i słucha muzyki z płyt winylowych, których ma 10 tysięcy. Replikę jego gabinetu można zwiedzać na Uniwersytecie Waseda w Tokio, można też pobiec za natchnieniem, jak on, w maratonie.
Dla usankcjonowanego i zaangażowanego w aktywizm antynuklearny noblisty Kenzaburō Ōe bardziej niż jakikolwiek mebel w tokijskim pokoju liczyła się bliska obecność syna pochłoniętego komponowaniem: Hikari urodził się z wadą mózgu i po operacji wiele jego umiejętności było na poziomie trzylatka, ale okazał się talentem w muzyce. John Steinbeck, Nobel z 1962 roku, głosił, że pokój pisarza musi być pełen ołówków. Miał obsesję na tym punkcie: przed pisaniem sam ostrzył je do perfekcji, zużywając setkę na książkę. Każdy dzień i odsłona weny potrzebowały odpowiedniego ołówka, to miękkiego, to twardego. Każdy tytuł godny był szkicu własną kredką. Za najbardziej użyteczne dobro, jakie posiadał, uznawał elektryczną ostrzynkę. Zainspirowany Twainem, stworzył sobie na posesji coś w rodzaju oszklonej dziupli literackiej, w której znajdowało się tylko jedno krzesło, takie jak dla reżysera, bo większość miejsca przypadała na dostojne biurko, wiecznie zagracone książkami i notatkami.
Subskrybuj