Chodzi o obrady Konwencji Ramowej WHO ds. Ograniczenia Użycia Tytoniu. Przez cały październik i połowę listopada państwa unijnej dwudziestki siódemki uzgadniały wspólne stanowisko – tzw. mandat na szczyt WHO. Ostatecznie, podczas posiedzenia COREPER I w ubiegły piątek, wszystkie kraje Unii zdecydowały, że UE nie będzie zabierała głosu w sprawie nowych zakazów, zwłaszcza tych, które mogłyby uderzyć w nasze rolnictwo.
Mimo tego uzgodnienia Duńczycy – którzy sprawują obecnie prezydencję – razem z Komisją Europejską rozesłali do przedstawicieli Unii zgromadzonych na szczycie w Genewie nową propozycję. Projekt przewiduje zakaz produkcji, importu, dystrybucji, prezentacji, sprzedaży i stosowania wszystkich nowych produktów zawierających nikotynę.
Pomysł, wciąż dyskutowany, już wywołał gorące protesty. Włoski portal giełdowy Teleborsa zwraca uwagę, że tak daleko idąca regulacja uderzyłaby we Włoszech w ponad 100 tysięcy osób zatrudnionych przy uprawie tytoniu, produkcji i dystrybucji nowych wyrobów tytoniowych. Krytycy podkreślają również, że proponowane przepisy są znacznie ostrzejsze niż te dotyczące tradycyjnych papierosów, nie są oparte na żadnych analizach oraz niosą ryzyko wzrostu przemytu i rozrostu nielegalnej strefy.
W Polsce sprawa ma wymiar zarówno rolniczy, jak i polityczny. Były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński zwrócił uwagę w serwisie X, że projekt może uderzyć w polskie rolnictwo, i pytał publicznie, czy Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi monitoruje ten temat.
Jeszcze przed szczytem w Genewie minister rolnictwa Stefan Krajewski zapewniał, że Polska nie zgodzi się na regulacje uderzające w krajowe uprawy tytoniu. Według danych resortu rolnictwa tytoń w Polsce uprawia się na ponad 9 tys. hektarów, a przy jego uprawie pracuje ponad 20 tys. osób.
Działania duńskiej prezydencji i Komisji, podjęte wbrew ustalonemu wcześniej mandatowi, otwierają nowy spór w Unii Europejskiej: między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi, które oczekiwały, że w Genewie temat radykalnych nowych zakazów pozostanie poza oficjalnym głosem UE. Spór ten toczy się równolegle do dyskusji o kosztach społecznych i gospodarczych ewentualnych ograniczeń dla producentów i rolników w całej Wspólnocie.