Jego złapanie zajęło polskiemu wymiarowi sprawiedliwości 19 lat

43-letni Rafał P. od ponad dwóch dekad wodzi za nos policję, prokuraturę i sądy. Najpierw udało mu się wyjść z aresztu, do którego trafił pod zarzutem podwójnego morderstwa. Potem przez wiele lat przeciągał proces. Wreszcie, gdy już Sąd Apelacyjny w Katowicach prawomocnie skazał go na dożywocie, wykonanie kary okazało się niemożliwe, bowiem P. zniknął i nikt nie wiedział, gdzie przebywa. Ukrywał się przed policją przez kolejne dziewięć lat i wpadł przez przypadek. Próba rozliczenia go za brutalną zbrodnię to jedna z największych kompromitacji polskiego aparatu ścigania. 

Fot. Kindel Media

Przerwany poranek 

W sobotę 3 lutego 2024 roku tuż po godzinie 7 rano na osiedlu domów szeregowych w miejscowości Schijndel (północna Holandia) pojawiło się kilka samochodów w ciemnym kolorze. Wszystkie zatrzymały się przy wejściu do jednego z domów. Siedmiu policjantów, wśród nich dwóch zamaskowanych komandosów, podeszło pod drzwi. Po chwili otworzył im zaspany mężczyzna. Policjanci poprosili go o dokumenty. Paszport wskazywał, że lokator domu w Holandii nazywa się Robert Z. i jest robotnikiem najemnym pracującym w holenderskim przemyśle. Policjanci spodziewali się, że mężczyzna pokaże im paszport właśnie na to nazwisko. Dowiedzieli się tego od kolegów z Warszawy. Oznajmili mu, że jest zatrzymany jako osoba poszukiwana czerwoną notą Interpolu i międzynarodowym nakazem aresztowania. Na dłoni zaskoczonego Polaka zatrzasnęły się kajdanki. Policjanci zaczęli również drobiazgową rewizję jego domu. Nie przyniosła ona niczego zaskakującego i po kilku godzinach zakończyła się urzędowym wpisem do protokołu, mówiącym, że „przedmiotów zabronionych nie znaleziono”. Zatrzymanego przewieziono do aresztu

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-10-14

Leszek Szymowski