Czasem po prostu ludzie kłamią, ale bywa, że naprawdę widzą coś, co nie istnieje. Halucynacje mogą być wynikiem padaczki, twierdził Jerzy Vetulani, nieżyjący już polski psychofarmakolog. Jego teorii nauka nie potwierdziła. Stymulacja części mózgu, aktywujących się podczas ataku, nie dała oczekiwanych rezultatów.
Inne rozwiązanie podsuwa brytyjska psycholożka Susan Blackmore, zajmująca się porwaniami przez UFO. Jej zdaniem zwidy są efektem paraliżu przysennego. Doświadczamy go wszyscy, gdy podczas snu rozluźniają się nieużywane mięśnie, ale u niektórych osób nie wracają one do sprawności nawet parę minut po przebudzeniu.
W tym krótkim momencie „sparaliżowany” może doznać nieprzyjemnych halucynacji, takich jak poczucie obecności, ból lub wrażenie bycia duszonym.
Nasi przodkowie, żyjący w innej kulturze, kojarzyli to przeżycie z obecnością Dusiołka, my stawiamy na obcych z kosmosu. Jednak teoria Blackmore nie wyjaśnia zjawiska halucynacji zbiorowych, zachodzącego na przykład przy wywoływaniu duchów za pomocą planszy ouija.
Na planszy rozpisany jest alfabet, a osoby biorące udział w seansie kładą wspólnie dłonie na małym, ruchomym przyrządzie, którym można przesuwać, wskazując kolejne litery (…). Uzyskane w ten sposób słowa są interpretowane przez świadków jako przekaz z zaświatów.
Niestety, prof. Marc Andersen z Uniwersytetu w Aarhus ma dla zwolenników spirytyzmu złą wiadomość – siedzący przy ouija poruszają wskaźnikiem, chociaż nie zdają sobie z tego sprawy.
Zupełnie jak gdyby bagatelizowali własny wpływ na ruch przyrządu. Jednocześnie uczestnicy eksperymentu nie potrafili przewidzieć, jaka będzie kolejna litera, którą wskaże przyrząd, kiedy używali planszy razem z innymi osobami – gdy natomiast korzystali z planszy sami, ten efekt zupełnie znikał (…). Dzięki temu, że ouija używana jest kolektywnie, wszystkie zaangażowane osoby mają wrażenie, jak gdyby ruchem przyrządu kierowała nieprzewidywalna, zewnętrzna siła, co w świetle kontekstu nadprzyrodzonego skutkuje doświadczeniem kontaktu ze zmarłymi.