Za małe napiwki
W Saint-Tropez turysta z Włoch po wystawnym obiedzie zostawił 500 euro napiwku i wyszedł z restauracji. Gdy był na parkingu, dogonił go kelner i zrobił mu awanturę, że to jedynie połowa wymaganej kwoty! Włoch był przekonany, że zachował się hojnie, tymczasem lokal zażądał napiwku w wysokości 20 proc. od zamówienia.
I to nie był wyjątek. W wielu restauracjach na Lazurowym Wybrzeżu ustalone są też kwoty minimalnego zamówienia, które wahają się od 1500 euro do 10 tysięcy euro! Rekord osiągnęła restauracja w Ramatuelle, na południe od Saint-Tropez. Aby zarezerwować tam stolik, trzeba zadeklarować wydanie minimum 100 tys. euro. Kelnerzy zapisują też nazwiska osób, które zostawiają za małe napiwki. Tacy klienci z „czarnej listy” przy ponownej próbie rezerwacji słyszą: – Wszystkie stoliki są zarezerwowane do końca miesiąca.
Kod QR na zgłoszenie lokalu
Burmistrz Saint-Tropez Sylvie Siri zobligowała już właścicieli restauracji do spotkania pod koniec sezonu. Cel? „Oczyszczenie stosowanych praktyk”. Minimalne kwoty zamówień Siri porównała do haraczu. Władze gmin Lazurowego Wybrzeża zaczęły już umieszczać naklejki na restauracjach z napisem „Signal Conso”. Po zeskanowaniu kodu QR turysta może łatwo zgłosić nadużycie.
Paryżanie narzekają, że nie stać już ich na poranną kawę. Przez turystykę wokół wieży Eiffla i Pól Elizejskich espresso potrafi kosztować pięć euro. Rada miasta wraz z mieszkańcami stworzyła interaktywną mapę kafejek, gdzie można się napić już za 1 euro. Do programu włączyło się 80 stołecznych kawiarni.
20 euro za pokrojenie tortu
Pewna sycylijska rodzina przyszła na urodzinowy obiad do restauracji. Przyniosła ze sobą tort domowej roboty i poprosiła o jego pokrojenie. Lokal w Palermo za tę usługę doliczył do rachunku dodatkowe 20 euro. W liguryjskiej Finale Ligure rodzice poprosili w restauracji „Osteria del Cavolo” o czysty talerz, żeby córka mogła spróbować ich dania. Do rachunku dodano dwa euro, a Ida Germano, właścicielka, wytłumaczyła, że opłata była uzasadniona, ponieważ dodatkowy talerz do umycia to przecież więcej pracy. Z kolei w pizzerii niedaleko Alby, w północnym Piemoncie, klient poprosił o dodatkową łyżeczkę, aby jego żona mogła spróbować kremu katalońskiego, który zamówił. Za taką fanaberię ujrzał na rachunku dodatkowe 1,5 euro. Wszystkich przebił „Bar Pace” w Gera Lario nad jeziorem Como. Dwa euro zażyczył sobie za… przekrojenie kanapki na pół. Do sieci trafiło zdjęcie paragonu i teraz już każdy wie, co oznacza włoskie „diviso da meta”. I tu właścicielka nie widzi problemu. Cristina Biacchi stwierdziła: – Musieliśmy użyć dwóch talerzy zamiast jednego, czas mycia podwoił się zatem.
Ponadto włoskie władze proszą turystów o dokładne czytanie cenników. Wszyscy mają w pamięci przypadek z 2018 roku. Czterech studentów z Japonii zjadło posiłek w restauracji „Osteria de Luca”, niedaleko placu św. Marka w Wenecji. Za cztery steki, talerz smażonych ryb i wodę musieli zapłacić… 1100 euro, zgłosili więc sprawę władzom. Burmistrz Wenecji Luigi Brugnaro poprosił o kontrolę policję ds. przestępstw finansowych, po czym lokal za zawyżanie cen musiał zapłacić grzywnę 15 tys. euro.
Płatny wstęp na plażę
Na Sardynii pobierane są opłaty za sam wstęp na plażę. Słono trzeba też w Italii płacić za leżaki. Podniesienie cen tej usługi w Rimini wywołał żywioł. W kwietniu i w maju ciągle padało, a ludzie trzymali się z daleka od plaż. W połowie maja przyszła powódź. Wszystko, co zabrały rzeki, trafiło do morza. W czerwcu miało miejsce wielkie sprzątanie, bo na plażach zalegały góry gruzu. Mimo wszystko Włosi przyznają, że to pierwszy udany sezon od trzech lat. W całym kraju będzie w tym roku ponad 61 mln zagranicznych turystów.