R E K L A M A
R E K L A M A

To ja, Alain Delon… – spowiedź życia domkniętego

Moje epitafium zapożyczyłbym od Musseta: Często cierpiałem, myliłem się, ale kochałem. Żyłem. To ja żyłem, a nie jakaś sztuczna istota wykreowana we mnie przez moją dumę czy nieprzyjaciół.

Fot. Wikimedia

Pogrzeb – 24 sierpnia, w sobotę. Prezydent Emmanuel Macron: Alain Delon wzbudzał marzenia świata. Mer Paryża Anne Hidalgo, socjalistka: Naznaczył nasze serca i umysły. Marine Le Pen, szefowa skrajnej prawicy: Odszedł z nim kawałek ukochanej Francji. Fabien Roussel, przywódca francuskich komunistów: Ikona kina, za którą płacze świat. Każdy ma swojego Delona. Święte monstrum światowego kina, człowiek skłócony z życiem, o buńczucznym wizerunku. Ideał męskiej urody „jak bóg piękny”. A propos jego urody Jeanne Moreau mawiała, że „Marlon Brando mógłby mu buty czyścić”, a Madonna dedykowała mu piosenkę „Beautiful Killer”. Nie zaprzeczał, że najwięcej zawdzięcza kobietom. Grał u najlepszych reżyserów – Melville’a, Antonioniego, Loseya, Schlödorffa, Viscontiego, z którym miał mieć romans. Lecz z czasem okrzyknięto go homofobem, również reakcjonistą, mizoginem, seksistą kpiącym z ruchu MeToo i kobiet „ukrywających kobiece cechy, aby się upodobnić do mężczyzn”.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-08-27

Leszek Turkiewicz