Naród uzbrojony. Stowarzyszenie strzeleckie „Braterstwo”

– Dla większości osób broń to element, który podnosi po prostu poczucie bezpieczeństwa. Porównałbym to do zakupu gaśnicy – mówi Paweł Dyngosz, założyciel stowarzyszenia strzeleckiego „Braterstwo”, które od stycznia powiększyło swoje szeregi o kilkanaście tysięcy osób. 

Fot. YouTube

Pierwszy rekord zainteresowania orężem pobiliśmy w roku inwazji na Ukrainę, wydano wówczas 37 402 pozwolenia na broń różnego rodzaju – kolekcjonerską, sportową i łowiecką. Rok później liczba pozwoleń osiągnęła 40 867. Na koniec 2023 r. w rękach Polaków było 844 tys. sztuk legalnych, czyli zarejestrowanych, strzelb, pistoletów i karabinów. W latach 2014 – 2023 liczba wydawanych rocznie pozwoleń wzrosła niemal sześciokrotnie, zaś liczba posiadanych sztuk broni – ponaddwukrotnie. Jeżeli Polacy będą się zbroić w takim tempie, wkrótce liczba sztuk broni dobije do miliona. I dobrze, uważają zwolennicy uzbrajania narodu, bo pozostajemy w tej dziedzinie daleko w tyle.

O poziomie USA i Szwajcarii nawet nie ma co wspominać, ale wyprzedzają nas Niemcy, którzy już w 2018 roku posiadali prawie 16 mln sztuk broni, Francuzi – prawie 13 mln, Włosi – ponad 8,6 mln, a Czesi – ponad 1,3 mln. W tym samym czasie Polacy mieli tylko niecały milion sztuk. Jeśli chodzi o liczbę sztuk broni na głowę, statystyka też nam nie sprzyja: Polska – 2,5 sztuki, Niemcy – ponad 19, Czesi – 12, Austriacy – prawie 30. Staramy się więc odrobić zapóźnienia. – Myślę, że wciąż mamy mit niedostępności broni, strach przed nią, ale to zanika. Z bronią jesteśmy w takim momencie, jak sto lat temu byliśmy z prawem jazdy. Kiedyś było to czymś elitarnym, w tej chwili jest powszechne – twierdzi Maciej, który swoją pasją zaraża innych.

– Namówiłem już na strzelanie kilku znajomych, sami mają dzisiaj pozwolenia. Łukasz na strzelnicę zabiera swoje dzieci. Syn nauczył się strzelać, kiedy miał 11 lat, córka – dziewięć. – Uważam, że nie ma nic złego w nauczaniu dzieci, jak się posługiwać bronią. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Jesteśmy na takim etapie, że daję dzieciom naboje i pistolet, one sobie ładują, przygotowują się i czekają na komendę. Wiedzą, gdzie jest bezpieczny kierunek, nie patrzą w lufę. Gdy strzelają, jestem o krok od nich, pilnuję (…). Gdy syn chce zobaczyć karabin, to po prostu wyjmuję go z szafy. Uwielbia przeładowywać strzelbę, tak jak zwykle dzieciaki widzą tylko w grach albo na filmach. 

2024-08-26

E.W. na podst.: Piotr Barejka, „Karabin w domu jak gaśnica”, Wprost.pl