Gdzie jednak szukać dziś mądrości? Myśl jakby zaginęła w otchłani plotek, głupot, jazgotu bredni. Gdzie znaleźć myśl czystą? Myśl ważną? Na pewno nie w przemówieniach liderów politycznych, z których każdy mówi to samo, tylko odwrotnie. Trudno też ufać religijnym prorokom, bo ci, jak wykazuje kariera księdza, który salcesonem wypędzał diabła weganizmu, zawsze oszukują. Trudno, aby było inaczej, skoro funkcjonariusze Pana Boga zamienili głoszenie chwały Bożej na bardziej dla nich opłacalne wyłudzanie pieniędzy.
Półki w księgarniach uginają się od książek i poradników w stylu „Jak być szczęśliwym?”, „Jak zostać bogatym?”, „Jak kochać całe życie?”. Gdy dochodzimy do ostatniej strony tych hitów wydawniczych, już wiemy, że bogaty, szczęśliwy i zakochany sam w sobie jest tylko autor tych wypocin.
Sensownych przemyśleń i refleksji postanowiłem szukać więc u naszych klasyków. I tak trafiłem na monodram „Stara kobieta wysiaduje” Ireny Jun w teatrze Studio. Mistrzyni słowa wróciła po 36 latach do swojego starego spektaklu z 1988 roku. Na początku widzimy film sprzed lat, na którym aktorka i Tadeusz Różewicz pracują nad tekstem, a potem płynnie przechodzimy w spektakl.
Irena Jun zaprasza nas do kawiarni. Siedzimy w foyer teatru na placu Defilad i na moment wydaje się nam, że rzeczywiście jesteśmy na prywatnej schadzce z aktorką, która mimo swych 88 lat waży każde słowo jak worek złota i ciska nim tak sprężyście, że każdy widz doznaje głębokiego wstrząsu.
Nagle odkrywamy, że wieloznaczny tekst Tadeusza Różewicza sprzed lat jest niepokojąco aktualny. Absurd świata pogrążonego w chaosie, Europa zagrożona wojną, życie w nieustannej pustce mentalnej, masy w pogoni za radosnym konsumowaniem, te czułe struny tekst Różewicza porusza ustami Ireny Jun jak sprawny jazzman w czasie solówki na kontrabasie.
Więcej cierpkiej prawdy o życiu i naszej sytuacji dowiemy się z monodramu w teatrze Studio niż z portali i gazet. Tylko głupcy śmieją się ze starych kobiet, pisał Różewicz. I w tym spektaklu to się okrutnie potwierdza.