Także w Polsce niektórzy artyści graffiti, jak na przykład Tuse z Gdańska czy Andrzej Miastkowski z Łodzi, trafili z ulic do galerii sztuki. Niestety, na ogół trafiamy nie na fantastyczne prace, które wzbudzają nasz podziw i uruchamiają wyobraźnię, a napisy w stylu „Olo to konfident”, „Jolka to dziwka” czy „Widzew jeździ na wakacje do Zgierza”.
We współczesnej przestrzeni miejskiej dominują napisy wulgarne, które męczą oczy i nie nastrajają relaksacyjnie. Dawno temu, za czasów PRL, autorzy mieli jakby więcej fantazji i frazy, takie jak „Ceny piwa osłabiają”, „Jezus przyjdzie w glanach” czy „Napis ćwiczebny”, potrafiły rozbawić nawet ponurego przechodnia.
A czy jeden wulgarny napis mógłby zburzyć spokój mieszkańców pewnej kamienicy? W spektaklu Teatru Małego w Łodzi według sztuki nagradzanego Molierami francuskiego autora Géralda Sibleyrasa, dowiadujemy się, że tak.
Oto tzw. porządna dzielnica, w której wszyscy się znają i usilnie społecznie integrują. Do jednej z kamienic wprowadzają się nowi lokatorzy, a po kilku dniach w windzie pojawia się wulgarny napis na ich temat. Akt sąsiedzkiego sabotażu doprowadza do całej serii zabawnych scen, pełnych nerwów, histerii i podejrzeń. Poszkodowany nie chce zetrzeć napisu, tylko usilnie dąży do wyjaśnienia przyczyn jego powstania i próbuje ustalić autora.
Ów drobny sąsiedzki incydent to dla autora tylko pretekst do satyrycznego spojrzenia na współczesne środowisko mieszczuchów. Pełne uprzedzeń, sloganów o tolerancji i ukrytych niepokojów. W pewnym momencie sytuacja zaczyna przypominać nieco słynną sztukę Yasminy Rezy „Rzeź”, gdzie pod wpływem emocji zaprzyjaźnionym rzekomo bohaterom opadają noszone na co dzień maski.
Skakanie sobie do oczu to narodowy sport Polaków. Warto więc wybrać się do Teatru Małego, by z dystansem spojrzeć na siebie samych. Dowiemy się wówczas, jak w tych naszych sąsiedzkich podchodach i sporach potrafimy być mali, śmieszni i absurdalnie przekonani o własnej racji.
Okazuje się, że pewne stereotypy zachowań są uniwersalne. Bohaterzy francuskiej sztuki udają osoby otwarte i nowoczesne, ale duszą się pod ciężarem współczesnych gorsetów narzucanych przez różne strony barykad wojny kulturowej.
Spektakl brawurowo zagrany przez łódzkich aktorów może być miłym uzupełnieniem wieczoru, który spędzimy tym razem wyjątkowo ze śmiechem na ustach i bez negatywnych, buzujących w nas emocji.