Hejterzy wzięli mnie na celownik. Wywiad z Krzysztofem Rutkowskim

Na podjeździe domu pod Łodzią w równym szeregu stoją lśniące niczym prosto z myjni luksusowe auta. BMW, Audi, Mercedes, Hummer. Jest też potężny opancerzony TUR do „zadań specjalnych”. Wszystkie, jak zapewnia gospodarz, są zawsze zatankowane do pełna.

Fot. YouTube

Muszą być w gotowości. Po terenie krząta się inna dziennikarka i operator kamery, przepytując rodzinę Rutkowskich o ich ostatnie niebywale wystawne przyjęcie, z którego zdjęcia obiegły całą Polskę. Świętowano nie tylko pierwszą komunię juniora, czyli syna Rutkowskich, ale i odnowienie przysięgi małżeńskiej jego znanych rodziców. 10-latek dumnie pokazuje prezenty, ze specjalnie przerobionym BMW E36 na czele, które ma mu posłużyć do nauki driftu. Kosztowało 200 tysięcy złotych i ma pod maską 400 koni mechanicznych. Trzeba tylko wymienić fotel kierowcy, żeby junior sięgał do pedałów.

Jak zauważą plotkarskie media, czujnie śledzące pełne przepychu życie Rutkowskich, chłopiec ma na ręce zegarek Tag Heuer, wart 35 tysięcy złotych. To także jeden z komunijnych prezentów. Wcale nie skromniej prezentuje się Rutkowski senior. Obwieszony złotem, w ubraniach wyłącznie luksusowych, drogich marek. Bo tylko takie nosi. W trakcie dwugodzinnej rozmowy 64-latek nie rozstaje się z telefonem, który dzwoni niemal bez przerwy. Komórka to nie przedłużenie ręki, to przedłużenie głowy, tłumaczy Rutkowski. I dodaje, że jego głowa musi pracować na najwyższych obrotach, dzięki czemu może żyć tak, jak inni mogą sobie wymarzyć.

– Nie męczy cię obecny tryb życia, kiedy permanentnie jesteś w centrum uwagi mediów?

– Nie, to nic nowego. Może w ostatnich dniach postacie Rutkowskiego Krzysztofa, Krzysztofa juniora i żony Mai są bardziej widoczne. Komunia, odnowienie przysięgi małżeńskiej… Trochę spraw, które efektownie wypadają przed obiektywem, się nam skumulowało. Ale my jesteśmy w mediach cały czas. Bo przede wszystkim za nami stoi robota. Jesteśmy na rynku ponad 34 lata. Cały czas w akcji. Robota jest dla mnie jak tlen. Powtarzam, że nie przepracowałem dotąd ani jednego dnia w życiu, bo kocham to, co robię. Czuję się jak ryba w wodzie, kiedy… (telefon dzwoni po raz pierwszy, Rutkowski zapewnia, że złapią bandziora, ale teraz ma w domu gazetę).

– Dzieje się…

– Cały czas telefony dzwonią, sam zobaczysz. Teraz ze Stanów Zjednoczonych. Pomagamy człowiekowi, trzeba działać. Równolegle działamy nad sprawą wyłudzenia miliona złotych. Co dalej? Jeden pan wszedł do klubu nocnego, skasowali go na 120 tysięcy złotych. Ma wyciętą pamięć, dali mu tabletkę gwałtu. Mam bardzo rozległe kontakty, a pula ludzi, z którymi współpracujemy, jest bardzo szeroka. Pracujemy dla największych korporacji światowych, dla największych firm w Polsce…

– Ochraniacie je?

– Nie do końca, bo nie zajmujemy się bezpośrednio ochranianiem obiektów, ale podejmujemy interwencje, które dotyczą bezpieczeństwa właścicieli bądź też zarządów firm. Chodzi o tzw. operacje specjalne. Ktoś ma problem, wtedy jedzie od nas odpowiednia grupa ludzi i problem rozwiązujemy. Jeśli trzeba, jedzie stu, dwustu…

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-06-03

Maciej Woldan