W środę 17 maja sąd apelacyjny w Paryżu skazał Nicolasa Sarkozy’ego, Thierry’ego Herzoga i Gilberta Aziberta w tzw. aferze podsłuchowej Bismuth. Przypomnijmy: w 2014 roku w ramach śledztwa dotyczącego nielegalnego finansowania przez Libijczyków kampanii prezydenckiej Sarkozy’ego w 2007 roku sąd wyraził zgodę na zainstalowanie podsłuchów byłemu prezydentowi i jego adwokatowi Thierry’emu Herzogowi. Chcąc przechytrzyć śledczych, prawnik kupił karty SIM na fałszywe nazwisko: Paul Bismuth. Ale rozmowy na tajnej linii również stały się celem podsłuchu, dzięki czemu śledczy zorientowali się, że skorumpowany sędzia Gilbert Azibert przekazywał Sarkozy’emu informacje na temat postępów w innym śledztwie, którym objęty był dawny prezydent – o nielegalnym finansowaniu kampanii przez Liliane Bettencourt, dziedziczkę fortuny L’Oréal.
„Oczywiście podjęte działania nie przyniosły oczekiwanego skutku,
ale to zamach na nasze instytucje” – zauważył sąd. Wystarczyło, że udowodniono zamiar popełnienia przestępstwa: chęć obejścia prawa. Podobnie jak trybunał pierwszej instancji, sąd apelacyjny odrzucił argumenty obrony. Czy normalne było założenie podsłuchu na linii „Bismuth”, a więc słuchanie rozmów między prawnikiem a jego klientem? Tak. Sąd Najwyższy zatwierdził tę operację, choć ta decyzja stała w sprzeczności z jego własnym orzeczeniem przywróconym trzy miesiące później w innym wyroku. Czy to normalne, że Krajowa Prokuratura ds. Finansowych potajemnie przeprowadzała wstępne dochodzenie, przejmując na chybił trafił rachunki kilkudziesięciu prawników, aby zmylić kreta, którego istnienie podejrzewano, ale nigdy go nie zidentyfikowano, a który miał ostrzec Sarkozy’ego i Herzoga, że są podsłuchiwani? Jak najbardziej. Czy podsłuch dowodzi istnienia spisku? Z pewnością: „Intencje są bardzo wyraźne, pomimo oratorskich środków ostrożności”, a „ich chronologia odpowiada chronologii procedury sądowej” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Nicolas #Sarkozy skazany na 3 lata więzienia! Były prezydent Francji nie trafi jednak za kratki. Karę będzie odbywał w… domu
— wPolityce.pl (@wPolityce_pl) May 17, 2023
W efekcie winni „poważnie naruszyli zaufanie” społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości, ich działania mogły bowiem sugerować, że „możliwe są potajemne machinacje, mające na celu zaspokojenie prywatnych interesów”. Sąd podkreślił, że to wina tym cięższa, że chodzi o byłego prezydenta Republiki, który w zamian za „pewne przywileje ma obowiązek bycia praworządnym obywatelem. Obiecał jednak korzyści sędziemu, który służył jego osobistym interesom”.
Z kolei „pan Azibert zdyskredytował zawód niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania demokracji i zawiódł zaufanie kolegów”. Jeśli chodzi o Herzoga, „słynnego prawnika”, to „dokładał on wszelkich starań”, aby umożliwić popełnienie przestępstwa, wykraczając daleko poza „ochronę swojego klienta”.
Podkreślając wagę win,
sąd apelacyjny skazał trzech oskarżonych na trzy lata więzienia, w tym dwa lata w zawieszeniu, a rok w formie aresztu domowego pod dozorem elektronicznym. Ponadto były prezydent i były sędzia zostali pozbawieni praw obywatelskich na trzy lata, zaś adwokatowi zakazano wykonywania zawodu przez ten sam okres.
Jacqueline Laffont, prawniczka Sarkozy’ego, potępiła decyzję sądu jako „zdumiewającą, niegodziwą i niesprawiedliwą”. Wszyscy trzej skazani natychmiast odwołali się od wyroku, więc wykonanie kary zostało zawieszone do czasu rozpatrzenia sprawy przez Sąd Najwyższy.