Książki brytyjskiej pisarki wy kreowały świat tak niesamowity i wciągający odbiorcę, że na ich podstawie powstały nie tylko filmy fabularne, lecz także gry komputerowe, restauracje w klimacie powieści, parki rozrywki, objazdowe wystawy i sklepy z pamiątkami. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie fakt, że to nie tylko atrakcyjna historyjka z przygodami.
To przede wszystkim historia przyjaźni, miłości, zdrady, przekraczania granic, to opowieść o wyobraźni i o walce dobra ze złem. Harry walczy z przeciwnikiem, który zabił jego rodziców, walczy z symbolem zła, także z własną sła bością. Ten splot tematów spowodował, że losy Harry’ego opisane w książce stały się bliskie czytelnikom, a przez to uniwersalne. Polane sosem magii i świata czarów stworzyły dzieło niezwykle nośne. Filmy z Harrym Potterem obejrzały miliony widzów. Daleko im do bajek dla dzieci.
Jednym z elementów sukcesów filmu jest świetna muzyka, m.in. autorstwa giganta z Hollywood Johna Williamsa (autor muzyki do takich hitów jak „Szczęki”, „Gwiezdne wojny”, „Jurrasic Park”). Ponieważ wszystko, co jest związane z Harrym Potterem, sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, więc w trasę ruszyły gigantyczne widowiska z orkiestrą symfoniczną i pokazami filmowymi. Także w Polsce ma miejsce obecnie wielka trasa „Harry Potter Symfonicznie”. I tu zaczyna się problem, bo koncerty w Anglii, a te, które mają miejsce w naszym kraju, to dwa różne światy. Polska trasa przypomina ubogiego krewnego z prowincji – w dziurawych butach i z zasmarkanym nosem.
O ile muzyka w wykonaniu ukraińskiej orkiestry symfonicznej się broni, o tyle cała reszta widowiska już nie. Gdy zamknie się oczy i da się ponieść pięknej muzyce, to na moment można znaleźć się w świecie Harry’ego Pottera. Po otwarciu oczu czar pryska. Animacje komputerowe, które towarzyszą koncertowi (pomijając fakt, że niewiele mają wspólnego z Harrym Potterem), wyglądają tak ubogo, jakby zrobił je za kasę na kebaba student pierwszego roku informatyki.
Muzycy ubrani w stroje z filmu mają źle dobrane kostiumy – np. szata z domu Slytherin, a szalik z Gryffindoru. To wbrew pozorom ważne. To tak, jakby w szaliku Widzewa wejść do sektora kibiców Legii Warszawa. Źle i bezsensownie jest ułożony program koncertu, a „Gwiezdne wojny” na bis to już kuriozum. Dla wiernych fanów Harry’ego Pottera ten koncert może być więc udręką, a całe przedsięwzięcie pachnie masówką skleconą naprędce w celu wyssania kasy.